„Widziałem najlepsze umysły mego pokolenia zniszczone szaleństwem” – rozpoczyna swój przeszywający duszę „Skowyt” Allen Ginsberg. Ja z kolei widziałam najlepsze modele biznesowe i najzuchwalsze strategie ekspansji zniszczone strachem, bezsilnością i przytłoczeniem przedsiębiorcy.

Widziałam projekty kreślone z ekspresją i pasją, które upadły przy pierwszej próbie długotrwałego wysiłku, konieczności wzmożonej koncentracji i pierwszych problemach. Widziałam najbardziej precyzyjne plany, skonstruowane przez wybitnych planistów, które nigdy nie zostały wdrożone, rozsypały się bowiem z powodu niemocy tych, którzy codziennie rano mieli wstać, aby realizować swój Master Plan.
Dlaczego tak łatwo jest się poddać? Czy Twój problem z biznesem naprawdę wynika z tego, że nie wiesz, co należy zrobić? Czy naprawdę przeszedłeś za mało kursów na dany temat? Odbyłeś za mało szkoleń? Czy naprawdę potrzebujesz kolejnego audiobooka? Steven Pressfield w swojej książce „Pociągnij za spust” pisze: „Nie wolno Ci przeczytać więcej niż trzech książek na ten sam temat i nie zacząć działać”. Co zatem powoduje, że Twój biznes nie jest taki jak Twoja wizja?
W 2020 r. przeprowadziłam indywidualne konsultacje dotyczące biznesu z ponad setką mikroprzedsiębiorców. Więcej niż 90% sytuacji, w których właściciele firm nie osiągnęli swoich wyników, nie brało się z tego, że ci nie wiedzieli, co zrobić. Najczęściej już na początku rozmowy udawało mi się bez większego wysiłku wyciągnąć z nich samych odpowiedź na pytanie: „Co tak naprawdę powinieneś albo powinnaś zrobić?”.
Otóż problem z przedsiębiorczością nie wynika z braku dostępu do informacji i danych. Wręcz przeciwnie: jednych i drugich mamy nadmiar. Nie wynika także ze źle przygotowanego dokumentu strategicznego (i powiadam Wam, będę się nad tym PowerPointem pastwić, aż ostatni przedsiębiorca w Polsce zrozumie, że nie o to chodzi w strategii). Ponad 12 lat pracy z firmami – od globalnych gigantów po mikroprzedsiębiorstwa, a nawet pojedyncze osoby, z iskrą ekscytacji połączoną ze strachem w oczach – pokazało mi, że na drodze od obrania celu do jego realizacji zwykle nie stoi brak wiedzy o tym, co należy zrobić. Zwykle stoi tam brak wiedzy, jak dodać sobie siły i energii, żeby pracować tak długo, aż cel zostanie zrealizowany.
Czy chcę przez to skrytykować przedsiębiorców? Absolutnie nie. Z całego swojego gorącego serca pełnego miłości do nich chciałabym rzucić koktajlem Mołotowa w stronę systemu edukacji. Gdzie teoretyczne dyrdymały oderwane od rzeczywistości zabierają miejsce takim przedmiotom jak: metodyka UCZENIA SIĘ (tak, tak – metodyka uczenia się czy Kartezjańska „Rozprawa o metodzie” rozwiązałyby lwią część problemów z syntezą danych i wyciąganiem z nich pragmatycznych wniosków, a także unikaniem konsekwencji błędnych decyzji!), przedsiębiorczość prowadzona przez praktyka, umiejętności sprzedażowe oraz interpersonalne i – moje ulubione – motoryka, jakość snu, dietetyka, oddech oraz techniki relaksacji i medytacji.
Dlaczego ulubione? Bo są fundamentalne.
Według raportu o sytuacji zdrowotnej Polaków, opublikowanego w 2020 r. przez NIZP-PZH, ok. 40% respondentów nigdy nie zetknęło się z terminami „czynnik ryzyka” albo „czynnik sprzyjający zachorowaniu”. Tylko 16,8% ogółu badanych wykazało świadomość zagrożenia związanego z nieprawidłową dietą, 19% – z małą aktywnością fizyczną, a 19,7% – z przewlekłym stresem. Jedynie połowa uznaje swoje własne zachowanie za najważniejszy czynnik decydujący o stanie zdrowia1. Według danych WHO zbyt wysoką masę ciała ma 69% mężczyzn i 57% kobiet w Polsce2.

Prenumerata z pakietem e-szkoleńi pełnym dostępem do archiwum
Zyskaj dostęp do rzetelnej wiedzy marketingowej. Korzystaj ze szkoleń wideo online, interaktywnych spotkań z ekspertami na żywo ora z artykułów poradnikowych.W ramach subskrypcji otrzymasz: dostęp do kilkudziesięciu e-szkoleń wideo, możliwość udziału w szkoleniach „na żywo”, dostęp do pełnego archiwum (w sumie 64 numery w PDF), 6 wydań w wersji drukowanej i wiele więcej.Sprawdź szczegóły już teraz.
Większość przedsiębiorców nie realizuje swoich planów – mimo że wie, co należy zrobić, i dysponuje możliwościami – ponieważ NIE MA SIŁY podjąć długoterminowego wysiłku, jakim jest zbudowanie skutecznego przedsiębiorstwa. Znaczna część osób ma złą dietę, złą higienę snu, nie podejmuje aktywności fizycznej. Wszystko to prowadzi do takich stanów jak apatia, anhedonia, brak koncentracji, obniżona sprawność intelektualna (lub tzw. brain fog), bezsenność, zmęczenie. Te z kolei sprzyjają pojawianiu się bohaterów wszystkich cholernych poradników, które tak chętnie czytacie – „prokrastynacji”, „braku charyzmy”, „braku umiejętności wynegocjowania swoich własnych warunków umowy”, „braku umiejętności skutecznego zarządzania swoim czasem”, „braku umiejętności zarządzania swoim zespołem”.
Nie mówię, że nie należy się uczyć priorytetyzacji i monitorowania realizowanych zadań. Nie mówię też, że nie należy uczyć się zarządzania kadrą. Nie mówię także, że nie należy poznawać technik negocjacyjnych. Mówię, że większość przedsiębiorców popada w kompulsywne pochłanianie poradników motywacyjnych, zamiast zająć się FAKTYCZNĄ PRACĄ. Mówię również, że większość tych nieporadnych ruchów wynika ze złego samopoczucia i braku energii.
Jak to zmienić? Jest kilka obszarów, którym przyjrzenie się chciałam Ci zaproponować:
- Higiena snu. Sen to Twoje paliwo. Twój przyjaciel. Sprawia, że masz zdolność koncentracji, utrzymujesz zdrowie i Twój mózg ma szansę przyswajać nowe informacje. Jeśli nie jest Ci znana nauka stojąca za fizjologią snu i jej wpływem na Ciebie i Twoje wyniki w pracy, polecę Ci jedną książkę – „Dlaczego śpimy” Matthew Walkera. Jedna wystarczy.
- Regularność i rutyna w Twoim działaniu. To ściśle związane z pierwszym punktem, ale także z tym, w jaki sposób podchodzisz do swoich zadań. Zarówno tych, które chcesz wykonać, jak i tych, które musisz. Ładne powiedzenie mówi: „sposób, w jaki sam traktujesz swój czas, wkrótce stanie się sposobem, w jaki traktują go inni”. Mam tu na myśli m.in. to, że zły stan zdrowia, zaniedbywanie aktywności fizycznej, brak czasu na relaks i wypoczynek często wynikają z tego, że znajdują się zbyt nisko na Twojej liście priorytetów. Czy jest tak, że Twój kalendarz najpierw wypełniają zobowiązania wobec innych, a takie pozycje jak „mój trening”, „medytacja”, „czas na przygotowanie posiłku”, „joga” pojawiają się w nim dopiero wtedy, gdy „wystarczy czasu”? O ile oczywiście pojawiają się tam w ogóle. Jako uznana przez kumpli narcystyczna makiawelistka chcę Cię namówić do pewnego eksperymentu. Zacznij prowadzić swój kalendarz tak, jakby – uwaga – był on dla Ciebie. Tak, to zaskakujące. Wiem, że do tej pory był dla wszystkich innych, ale niech w tym miesiącu będzie inaczej. Zaplanuj w nim i wpisz te aktywności, które budują Twoje zdrowie i dobre samopoczucie – poranną medytację, relaks, zrobienie notatek, posłuchanie muzyki, stretching, jogę, cokolwiek Ci w duszy gra. Tylko zrób to. Wpisz do kalendarza, umów się sam ze sobą i zacznij to robić. Jeśli nie chcesz, żeby Twoi pracownicy widzieli, co masz w tym czasie zaplanowane – zastosuj jakiś system kodów. Choć sama wychodzę z założenia, że kłamstwo się nie opłaca, bo potem trzeba o nim pamiętać. Dlatego mój zespół po prostu nie wpisuje mi spotkań tam, gdzie zaplanowałam masaż tajski lub uroczystą adorację ostatniego albumu Slayera. Okej?
- Codzienne picie wina to nie jest relaks, dobra? Ja wiem, ja rozumiem. Uwielbiam wino, jazz i frykasy. Ale to niestety droga do codziennego wieczornego rytuału pozornego przytłumienia negatywnych emocji i codziennego porannego rytuału mizerności utrzymującej się aż do wieczora. Do wieczora, żeby cały cykl powtórzyć. Wiem, że wino po zmroku jest miłe, ale nie rób tego. Będziesz chciała lub chciał badania na ten temat – znajdziesz. Alkohol jest depresantem, w długim terminie pozbawia Cię stanu, o którym mówimy „motywacja” (choć ta nie jest kluczem do niczego, ale to temat na osobny artykuł), lub jakiejkolwiek energii do działania. Nie rób sobie tego, nie pij mizernego wina lub piwa codziennie, aby następnego dnia mieć mizerny poranek. Lepiej zaoszczędzić tę forsę i raz na jakiś czas kupić sobie naprawdę niezłego single malta.
- Redukcja stresu. Zanim pomacham Ci rękami przed oczami niczym Ganeśa i ciepłym pomrukiem opowiem o tym, jak z każdym oddechem Twoje powieki stają się cięższe, a brzuszek bardziej miękki – oświadczę Ci, że dopóki nie weźmiesz się do roboty, Twój poziom stresu się nie obniży. A teraz wdech i wyyyyyydech, bo Twoja Bogini Relaksu już zaraz powie Ci, jak to zrobić.
- Zaplanowany kalendarz. Jak wiesz, tydzień każdego przedsiębiorcy to totalny jazgot zadań, obowiązków, telefonów i granatów, które – wrzucane – rozwalają Ci każdy kolejny dzień. Dobrze mówię? W poniedziałek rano przypominają o sobie wszystkie potwory, których nie okiełznaliśmy w piątek, budzą się nowe, a jeszcze wszyscy czegoś od nas chcą. No Budda by się wk***ił. Ale mam dla Ciebie sposób. Poświęć mi kawałek niedzieli. To znaczy sobie. (Wiem, że z tą boginią w poprzednim punkcie mogłam trochę przegiąć ?). Usiądź sam ze sobą i z kubkiem dobrej herbaty. Weź notes. Możesz sobie nawet kupić na tę okoliczność jakiś piękny notatnik z japońskim papierem i sprezentować pióro, które dobrze leży w dłoni. Chodzi o to, żeby nawyki uczynić przyjemnymi (hint: książka Jamesa Cleara „Atomowe nawyki” – moim zdaniem dużo praktyczniejsza i bliższa codzienności niż „Siła nawyku” Charlesa Duhigga). Rozplanuj cały tydzień, zanim się on rozpocznie. Cały. Zaplanuj, jak zaczniesz poniedziałkowy poranek (pamiętaj, że musi być tam miejsce na Ciebie). I nie, wpadanie na 10:30 do własnego biura, kiedy Twoi pracownicy są już po czwartej kawie i drugim callu, nie jest przyjemnym rytuałem. Zaplanuj każde swoje zadanie poświęcone Tobie, Twojej firmie, Twoim najbliższym, Twojemu rozwojowi. Twój kalendarz. Twój nawyk. Twoje 30 min w niedzielę. Każdą. Po miesiącu zaczniesz mnie czcić, daję słowo.?
- Poranne pobudki. A teraz level up! Wiesz, kiedy najbardziej rozwinęła się moja firma? Kiedy zaczęłam wstawać codziennie między 4:30 a 5:15. Każdego. Dnia. Tak, w sobotę i święta też. Po sześciu miesiącach budzę się sama, w cudownym humorze i nigdy wcześniej nie miałam wobec siebie tyle wdzięczności za wykonane zadania co przez ostatnie pół roku. Tak, wiem, że jak my wszyscy jesteś wieczorny. Też jestem. Jednak nigdy nie byłam szczęśliwsza i nigdy nie miałam takiej sposobności zobaczyć tego, czego naprawdę chcę, oczekuję i potrzebuję od swojego życia, a także – w konsekwencji – od biznesu. Między 4:30 a 6:00 mam czas, w którym nikt i nic nie nadaje interpretacji zdarzeniom. W którym jedynym pryzmatem, przez jaki patrzę, są moje własne emocje i… cisza. Nie ma posłańców dobrych ani złych wiadomości. Nie ma newsów i powiadomień. To Ty i tylko Ty nadajesz ton swojemu dniowi. I możesz zrobić to dowolną formą medytacji, dowolną książką, dowolną aktywnością. Jeśli masz przeczytać na ten temat jedną pozycję, niech będzie to „Fenomen poranka. Jak zmienić swoje życie” Hala Elroda. Jeżeli chcesz, żeby ktoś przywitał się z Tobą rano – napisz do mnie e-mail. Naprawdę.
Tych sześć punktów powyżej to najkrótszy wywód, jaki jestem w stanie napisać o tym, w co wierzę i co chcę, żebyś sobie dał i dała. Nie jestem ani mądrzejsza, ani bardziej zdyscyplinowana niż Ty. Nie mam też większego szczęścia ani spokojniejszego życia. Te punkty wypracowałam w jednym z najtrudniejszych momentów swojego życia i jestem pewna, że pozwoliły mi go przetrwać. Nie porywaj się na wielkie kroki z dnia na dzień. Mamy tendencję do przeceniania naszych możliwości w krótkim terminie, a niedoceniania tego, co potrafimy zbudować przez lata. Biegniesz na długim dystansie, więc też każda wywrotka ma mniejsze znaczenie – zdarza się, a potem biegniesz dalej. To tylko tyle, ale to wszystko składa się na Twoją siłę.
1. „Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania. 2020”, red. B. Wojtyniak, P. Goryński – raport NIZP-PZH, dostęp online: https://bit.ly/3sTVjdZ.
2. „NIZP-PZH opublikował raport o sytuacji zdrowotnej Polaków”, dostęp online: https://bit.ly/3qTMJKp.