Social media? Facebook. Tak powiedziałaby większość ankietowanych, marketerów, a już na pewno w Polsce. Pinterest jest dla kobiet poszukujących ładnych przedmiotów, LinkedIn służy do rekrutacji, na Instagram składają się zdjęcia jedzenia, Snapchat jest dla gimnazjalistów, a Twitter dla polityków, celebrytów, ewentualnie dużych marek. Jak bardzo nietrafione i pochopne jest każde ze stwierdzeń, wie każdy, kto kiedykolwiek profesjonalnie zajmował się tworzeniem strategii marketingowej z użyciem portali społecznościowych. Jedną z takich osób jest Eryk Mistewicz, laureat Polskiego Pulitzera i szef kwartalnika „Nowe Media”. Swoją najnowszą książkę poświęcił Twitterowi – portalowi, który w Polsce cieszy się wątpliwą i trudną sławą, a z drugiej strony z miesiąca na miesiąc zyskuje coraz większą popularność.
Co ty wiesz o Twitterze…
Książka zaczyna się krótkim spojrzeniem wstecz i gorzkim wspomnieniem nieudanych prób stworzenia „polskiego Twittera”, zanim jeszcze ten rozwinął skrzydła w Stanach Zjednoczonych, oraz wyraźnym ukłonem w stronę wszystkich tych, którzy Twitterowi nie ufają. Mistewicz bierze na tapet najpowszechniejsze uprzedzenia, lęki, obiegowe opinie i uproszczenia, jakie na temat portalu z niebieskim ptakiem w logo ukuły się na przestrzeni ostatnich lat, a następnie rozbraja wszystkie po kolei. Bazując na swojej wiedzy oraz trafnie dobranych przykładach, próbuje przekonać, że Twitter wcale nie jest trudny, nie pochłania wiele czasu, może przynieść dochód i ma przed sobą ciekawą przyszłość. Operuje konkretami, nie zanudza, a minirozdziały są krótkie, treściwe i merytoryczne – zupełnie jak Twitterowe wpisy, czyli tzw. tweety. Skutek? Ci, którzy nie mają konta na Twitterze, zaczynają chcieć je założyć, a ci, którzy je mają, ale zdążyli zniechęcić się do jego prowadzenia, biją się w pierś i obiecują poprawę.
Twitter? Elegancko!
To, co niektórych zniechęca, a innych wręcz przyciąga do Twittera, to elegancja, z jaką traktują się nawzajem użytkownicy i niepisane zasady, które rządzą komunikacją. Autor książki tę specyficzną netykietę Twittera nie tylko chwali lecz także nazywa społeczność Twittera elitą naszego pokolenia. Mistewicz odradza m.in. bezmyślne kopiowanie amerykańskiego stylu bycia, przejawiające się w zwracaniu się do wszystkich, nawet obcych, na „ty”. Podkreśla także, że pod względem wchodzenia w relacje i nawiązywania znajomości Twitter, w porównaniu z Facebookiem, jest niczym klub dżentelmena. Dużo łatwiej tu o faux pas. Już samo zaproszenie do dyskusji wymaga nie lada wyczucia, a tzw. „zaczepki”, nawet w dobrej wierze, mogą być uznane za… napastowanie, jeśli np. są serwowane za często i zbyt bezpośrednio.
Słuchaj „Marketer+” Podcast
Nie podoba się? Do widzenia!
Specyficzny sposób formowania wspólnoty, który wymaga nieco wprawy, zrekompensuje – zdaniem autora – intuicyjność portalu oraz… treść, która jest na bardzo wysokim poziomie. Co ciekawe, w rolę cenzora wchodzą sami użytkownicy Twittera, dokonując naturalnej selekcji treści, nagradzając konkretne tweety większym zainteresowaniem i decydując się na „obserwowanie” wyłącznie wartościowych wpisów i autorów. Tu bez oporów przestaje się śledzić tych, którzy zawiodą pokładane weń nadzieje, i piszą zbyt często, zbyt nudno, stricte marketingowo. Tu też blokuje się za notoryczne łamanie zasad dobrego wychowania. I – co bardzo ważne – nikt, nawet politycy prowadzący oficjalne konta, nie oglądają się na to, co powiedzą, czy pomyślą zablokowani. Konto polityka na Twitterze, choć często służy za źródło kluczowych informacji, zawsze pozostanie tylko kontem na Twitterze, a nie biuletynem informacji publicznej, do którego dostępu bronić nikomu nie wolno.
Z Twitterem jak z dzieckiem
Pozbawionych uprzedzeń, uzbrojonych w podstawową wiedzę odnośnie tego, jak się zachowywać czytelników wprowadza Mistewicz na głębszą wodę – radzi, czyj profil warto obserwować (20 najpopularniejszych marek i 10 najpopularniejszych użytkowników), co pisać jeśli jest się nauczycielem, sportowcem czy politykiem, jak Twittera może używać firma, dlaczego nie powinna tego zlecać firmie zewnętrznej, jak unikać wirusów oraz kryzysów wizerunkowych itd. Niektórzy czytelnicy zaczną lekturę dopiero od tej części, widząc w niej tzw. „mięcho”. Zestaw konkretnych, wartościowych i wręcz gotowych do zastosowania porad, wieńczy powrót do meritum i finałowa seria ogólnych refleksji nad specyfiką nowych mediów, z których jedna spodobała mi się wyjątkowo: „Z Twitterem jest jak z dzieckiem, trzeba mieć do niego serce”.
Przyznam, moja sympatia dla Twittera nie sięga nawet 1/10 tej, którą żywi do portalu Eryk Mistewicz, ale na pewno znacznie wzrosła po lekturze książki. Mam apetyt na to, by zacząć wykorzystywać potencjał serwisu lepiej niż dotychczas i skorzystać z tricków, którymi podzielił się ze mną autor. W końcu obecność w elicie zobowiązuje, prawda? :)
[kreska]Tytuł: Twitter – sukces komunikacji w 140 znakach. Tajemnice narracji dla firm, instytucji i liderów opinii
Autor: E. Mistewicz
Rok wydania: 2014
Wydawnictwo: Onepress