Dzisiaj społeczna odpowiedzialność biznesu to jedna z głównych kart przetargowych marek w budowaniu wizerunku i walce o klienta. Dlaczego więc tak bardzo boimy się powiedzieć na głos, że żadna naprawdę odpowiedzialna społecznie marka nie powinna inwestować w Rosji?
Mam na imię Mariya i jestem Ukrainką. Od wielu lat pracuję w Polsce. Obecnie w dużej firmie międzynarodowej odpowiadam za marketing i PR na rynkach Europy Wschodniej, w tym Rosji.
Osiem lat temu – w czasie trudnej, ale skutecznej walki narodu ukraińskiego o swoje prawa demokratyczne – Rosja zaatakowała mój kraj. Osiem lat temu aneksowany został Krym, a już niebawem zaczęły się liczne, trudne walki o Donbas. Od ośmiu lat codziennie wzdłuż linii frontu giną ludzie, a setki tysięcy mieszkańców pozostały bez dachu nad głową.
Słuchaj „Marketer+” Podcast
24 lutego 2022 r., zaraz po uznaniu tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej, Rosja po raz kolejny zaatakowała Ukrainę. Zaatakowała z każdej strony strzałami w środku nocy do wszelkich obiektów strategicznych. Tego dnia Kijów obudziły syreny. W nocy z 25 na 26 lutego zostały ostrzelane budynek mieszkalny i przedszkole w Ochtyrce. Od tamtego czasu Ukraińscy żołnierze dzielnie walczą z jedną z największych armii na świecie. Ale są ofiary, również wśród cywili, w tym dzieci.
Pod kontrolą wojsk rosyjskich pozostają elektrownia atomowa w Czarnobylu i jej pracownicy. W nocy z 26 na 27 lutego strzelano do gazociągu w okolicy Charkowa i magazynu ropy w Wasylkowie pod Kijowem.
Powiedzmy to głośno: Władimir Putin jest nie tylko agresorem, który zaatakował suwerenny kraj, lecz także zbrodniarzem wojennym. Powiedzmy sobie też szczerze, że ta sytuacja stanowi zagrożenie nie tylko dla suwerenności Ukrainy i życia Ukraińców. To groźba dla całej Europy, wręcz dla całego świata, co już niejednokrotnie wybrzmiało w wypowiedziach liderów demokratycznych państw. Putin wziął za zakładnika cały świat. Jego żołnierze strzelają do cywili i szykują katastrofę ekologiczną zagrażającą planecie.
Obserwuję w Polsce niesamowitą solidarność z narodem ukraińskim i to jest piękne. Widzę ogrom życzliwości i chęci pomocy uchodźcom, za co niezmiernie dziękuję. Dostrzegam też jednoznaczne, zjednoczone poparcie dla Ukrainy wyrażane przez USA, UE, Wielką Brytanię, Kanadę i wiele innych państw. Kilka największych banków w Rosji, po długich, burzliwych dyskusjach, odłączono od systemu SWIFT. Jednak to nadal nie wystarcza.
Świat jest zbyt wolny, a Putin – za szybki. Dlaczego demokracje zachodnie nie zareagowały w tak zjednoczony sposób w 2014 czy 2015 r.? Bo Donieck jest zbyt daleko od granicy NATO? Bo Krym, jak twierdzą co poniektórzy, nigdy nie był ukraiński? Dlaczego przez tych osiem lat każdy mój pracodawca miał i nadal ma jakikolwiek biznes w Rosji? I dlaczego nieraz musiałam tłumaczyć, że pod żadnym pretekstem nie pojadę do tego kraju?
Dzisiaj jedną z głównych kart przetargowych marek w budowaniu wizerunku i walce o klienta jest społeczna odpowiedzialność biznesu. Dlaczego więc tak bardzo boimy się powiedzieć na głos, że żadna naprawdę odpowiedzialna społecznie marka nie powinna inwestować w Rosji? W kraju, który od wielu lat notorycznie atakuje sąsiadów – bo Ukraina nie jest osamotniona. W kraju, który nie przestrzega zasad prawa międzynarodowego i nie respektuje granic suwerennych państw.
Dzisiaj chcę stanowczo powiedzieć: najwyższy czas, żeby zaprzestać tych działań. Ograniczyć jakiekolwiek relacje biznesowe do niezbędnego minimum czy wycofać się z nich całkowicie. Tak, to będzie miało konsekwencje finansowe. Tak, to duży rynek. Ale prawda jest taka, że gdyby w 2008 r., kiedy Rosja zaatakowała Gruzję, lub w 2014 r., kiedy napadła na Ukrainę, reakcja demokratycznego świata była jednoznaczna, nasze losy mogłyby się potoczyć inaczej.
Powiem to w swoim imieniu oraz w imieniu narodu ukraińskiego: apelujemy do biznesów o natychmiastowe zaprzestanie finansowania wojny. Każda złotówka wpływająca do Rosji może stać się czołgiem, który za chwilę wjedzie na ulice rodzinnego miasta mojej babci – Sum. Może stać się rakietą, która trafi w budynek mieszkalny i zabije dziecko w Kijowie. Może stać się statkiem wojennym, któremu żołnierze ukraińscy powiedzą „spi***alaj” i polegną za wolność ojczyzny.
Kilka tygodni przed atakiem, w czasie narastającego napięcia, Richard Branson bardzo stanowczo wypowiedział się na temat tej sytuacji i zakończył swój artykuł „My thoughts on Ukraine and Russia” następująco:
„Teraz jest najwyższy czas dla liderów biznesu, aby zjednoczyć się i zawalczyć o suwerenność Ukrainy. To będzie miało swoją cenę, ale powinniśmy dać jasny komunikat: jednostronna agresja jest nieakceptowalna, a więc globalna społeczność biznesowa poprze najostrzejsze sankcje przeciwko jakiemukolwiek krajowi, który podważa suwerenne granice innego państwa”1.
Teraz każdy z nas musi stać się dla swojego biznesu Bransonem i zadać sobie pytanie: „Jaka jest cena ludzkiego życia?”.
Ukraińcy będą bronić swojego domu – i pokoju w Europie – jak lwy. Ale jakim kosztem, zależy od reszty świata. Już za późno na słowa wsparcia – czas na czyny. Udowodnijmy Putinowi, że jest w tym sam i że nie ma miejsca dla niego i jego krwawego reżimu w żadnym demokratycznym kraju. Pomóżmy też obywatelom Rosji podjąć wreszcie właściwą decyzję i obalić dyktatora. Już dzisiaj – bo jutro może być za późno.
***
Kończyłam pisać ten tekst 27 lutego 2022 r. W głębi duszy liczyłam, że wojna nie potrwa długo. Wiedziałam jednak również, że nie potrwa krótko.
22 dni koszmaru. Podane powyżej liczby niestety są już nieaktualne. Do listy zbrodni wojennych Putina doszły liczne ataki na domy mieszkalne w Kijowie, gwałty na kobietach i morderstwa w okupowanym Chersoniu, bombardowanie oddziału położniczego i schronu w Mariupolu, zabójstwo osób stojących w kolejce po chleb w Czernihowie czy zrzucenie 20 km od granicy NATO 30 rakiet, które słyszałam w środku nocy z przygranicznego Lubaczowa… Dzisiaj obudziłam się, żeby się dowiedzieć, że został zaatakowany Lwów – moje rodzinne miasto.
Liczba ofiar tej wojny to już tysiące niewinnych ludzi, w tym dzieci.
W świecie biznesu również dużo się wydarzyło w ciągu tych kilku tygodni. Wiele firm wycofało się z rynku rosyjskiego i publicznie poparło Ukrainę, w tym Ikea, Visa, MasterCard, LVMH, Volkswagen czy Warner Bros. Niektóre marki podjęły zaś decyzję dopiero pod mocną presją publiczności, np. Coca-Cola, McDonald’s czy Netflix.
Na szczególną uwagę zasługuje postawa domu mody Balenciaga, którego pokaz podczas Paris Fashion Week stanowił hołd dla Ukrainy. Na wszystkich gości czekały żółto-niebieskie koszulki, a wydarzenie otworzył wiersz wybitnego ukraińskiego poety Ołeksandra Ołesia. Dyrektor kreatywny marki – Demna Gvasalia – niestety sam doświadczył losu uchodźcy, gdy w 1993 r. uciekał przed wojną z Abchazji. Swoje zaproszenie na event zakończył następująco: „Ten pokaz nie potrzebuje wyjaśnienia. Jest dedykowany nieustraszoności, oporowi i zwycięstwu miłości i pokoju”.
Tymczasem takie międzynarodowe marki jak Nestlé, Leroy Merlin czy Auchan nie planują zamknięcia biznesu w Rosji. Co więcej, wygląda na to, że zamierzają dobrze zarobić na powstałej luce rynkowej. Pytanie, jak długo przetrwają. Obawiam się, że skutki wizerunkowe takiej postawy spowodują tak ogromne straty na rynkach europejskich czy nawet amerykańskim, że długofalowo zarobki w Rosji przestaną się liczyć.
Wojna trwa. To nie jest wojna między Rosją a Ukrainą. To jest wojna światła z ciemnością. Wojna demokratycznego świata z dyktaturą. Wojna światopoglądów. Wojna zasad. Wojna wartości.
W mojej ocenie wiele biznesów i wiele marek jej nie przetrwa. Stanie się ona szansą dla jednych i klęską dla drugich. Świat nie wybaczy tym, którzy pozostali obojętni na ludzkie cierpienie. Nikt nie będzie chciał jeść batoników o smaku krwi.
- R. Branson, „My thoughts on Ukraine and Russia”, dostęp online: .