Splendor, blask i poczucie ekskluzywności – to czynniki, które sprawiają, że przedmioty nabierają w oczach konsumenta absolutnie wyjątkowego znaczenia. Z tego też powodu marki reprezentujące różne branże co jakiś czas decydują się na wprowadzenie edycji kolekcjonerskich czy wersji limitowanych swoich produktów. Bo czy klient w zwyczajny szary dzień nie zasługuje na odrobinę luksusu, zamkniętego w smukłej przezroczystej butelce?
Z tego artykułu dowiesz się:
- do jakiej grupy osób skierowane są artykuły edycji kolekcjonerskiej,
- z jakimi interesującymi edycjami kolekcjonerskimi konsumenci mieli okazję spotkać się w ostatnich latach,
- w jaki sposób produkty opatrzone naklejką „seria limitowana” wpływają na słupki sprzedaży danej firmy.
Kolekcjonerzy wrażeń
Z wypiekami na twarzy zbierają, gromadzą, pielęgnują. W klaserach, futerałach, w piwniczkach. Niezależnie od tego, co aktualnie staje się obiektem czci, kolekcjonerów łączy jedno: przedmiot uwielbienia traktują z prawdziwym pietyzmem. Ale przecież w zbieraniu rzadkich tytułów i pojedynczych egzemplarzy chodzi nie tylko o posiadanie, ale przede wszystkim o moment obcowania z wyjątkowym przedmiotem.
Prawdziwi koneserzy wiedzą doskonale, że klasyczna elegancja nigdy nie wyjdzie z mody. Toteż z zachwytem pochylają się nad pomysłowo zaprojektowaną butelką, smukłymi skrzypcami. Są to małe dzieła sztuki (opakowania, pudełka), doskonale zaprojektowane i wykonane z największą starannością. Inspiracja sztuką (opakowanie na karafkę z alkoholem wzorowane na kształt jaja Fabergé), dębowe beczki, sygnatury. Działania marketingowe w tym przypadku są ograniczone do minimum – produkt reklamuje się sam.
Słuchaj „Marketer+” Podcast
Jak podkreśla Bartłomiej Juszczyk, dyrektor zarządzający w Grupie Adweb, nabywcami tak ekskluzywnego asortymentu są najczęściej wielbiciele i hobbyści. – Ważnym dla sprzedawcy/producenta edycji kolekcjonerskiej, jest to, by dać klientowi poczucie wyjątkowości i jednocześnie przekonania, że dany artykuł „daje czy pokazuje coś więcej”, coś niedostępnego i specjalnego. Można przypuszczać, że definicji osób kupujących tego typu wersje jest wiele, ale są to zarówno fanatycy danego tematu, kolekcjonerzy lub, po prostu osoby poszukujące owej wyjątkowości, a może – wiedzy większej (na dany temat) niż inni konsumenci.
Do jakiej grupy odbiorców skierowane są wydania specjalne? – Rynek produktów kolekcjonerskich ma fantastyczną grupę docelową, czyli mówiąc kolokwialnie – fanatyków. Przychodzą mi na myśl wersje (edycje) kolekcjonerskie gier, dedykowane graczom, filmów, dedykowane wielbicielom kina, czy nawet, uwaga, wersja kolekcjonerska telefonów HTC z kolekcji UEFA Champions League, gdzie każdy aparat ma wygrawerowane logo i puchar Ligi Mistrzów UEFA. Sens? Pozostawiam ocenie czytelników – podsumowuje Juszczyk.
Bo liczy się egzemplarz
Sens dla każdego kolekcjonera jest oczywisty – przede wszystkim chodzi o przeżycia, emocje jaki dany przedmiot wywołuje, a także o trud, jaki włożyliśmy w zdobycie upatrzonego egzemplarza. Nie mniej ważna jest też jakość. Nie bez powodu wszyscy miłośnicy dobrego brzmienia doceniają, uważany przez laików za archaiczny, nośnik muzyki, jakim jest płyta winylowa. O jej przewadze nad kompaktem, nie wspominając o mp3, długo można by opowiadać. Koneserzy dźwięku na pewno zwracają uwagę na naturalne i żywe brzmienie. Cieszy też starannie zaprojektowana i wielkoformatowa okładka. Nic więc dziwnego, że zwolenników płyty analogowej przybywa. I to nie tylko w kręgach audiofilskich.
[opis]Jedna z najdroższych płyt winylowych na świecie – „Double Fantasy” z autografem Johna Lennona[/opis]
[zrodlo]www.timesofmalta.com/articles/view/20110616/world/Signed-John-Lennon-album-fetches-23-750.370831[/zrodlo]
Winyle są zwykle tłoczone w małym nakładzie, więc już same w sobie po kilku latach od produkcji stanowią rzadkość. Jeszcze większą specyfiką objęta jest edycja limitowana danej płyty, gdzie każdy egzemplarz posiada swój indywidualny numer i stanowi element krótkiej serii.
Innym rodzajem nośnika muzycznego, który prezentuje jednak o wiele gorszą jakość brzmienia od czarnej płyty, jest kaseta magnetofonowa. Wydawać by się mogło, że właśnie z wyżej wymienionego powodu na rynku nie będą pojawiać się kasety magnetofonowe z nowymi tytułami. Jednak stało się zupełnie inaczej. Młode zespoły decydują się na ich wydawanie jako swego rodzaju ciekawostkę dla fanów bandu.
– Sprzedaż produktów opatrzonych etykietą „seria limitowana” stanowi sposób na zarobienie dodatkowych pieniędzy dzięki (czasem dość pokrętnej lub niewielkiej) modyfikacji produktu, a z drugiej strony jest metodą na przedłużenie jego żywotności w momencie wychodzenia produktu z rynku – przekonuje Bartłomiej Juszczyk.
Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić.
Art and business
Dla kolekcjonera ważne jest przede wszystkim zapewnienie producenta, że produkt zostanie wydany w określonej ilości egzemplarzy i po boomie medialnym nie nastąpi wznowienie tytułu ani żadnego rodzaju reedycja. W pewnym stopniu gwarancję tego stanowi certyfikat z wyraźnie widocznym niepowtarzalnym numerem egzemplarza. Jest to zaprzeczeniem produkcji fabrycznej, przeznaczonej na rynek masowy. Dobrym tego przykładem może być ekskluzywna gitara elektryczna – Gibson Eric Clapton 1960 Les Paul „Beano”, zaprojektowana przez jednego z najbardziej prestiżowych producentów sprzętu muzycznego na świecie. Model powstał jako rekonstrukcja gitary należącej do Erica Claptona, do której to muzyk był bardzo przywiązany, a która została skradziona w 1966 roku i od tego momentu ślad po niej zaginął. Firma Gibson wprowadziła na rynek światowy zaledwie 500 sztuk tego modelu. Do jego stworzenia użyto drewna klonowego i mahoniowego. Pierwsze 5 egzemplarzy muzyk zatrzymał dla siebie. Kolejne 150 sztuk przeszło proces ręcznego postarzania, przez Toma Murphiego – eksperta od wykończeń sprzętu. Jednak zaledwie 55 egzemplarzy z tych ostatnich zostało ręcznie podpisanych przez samego Erica Claptona i to one wzbudzały największe pożądanie wśród audiofilów. Dodajmy tylko, że na portalu aukcyjnym eBay ceny za ten model gitary w stanie używanym oscylują wokół 6,5 tys. euro (ok. 27 tys. zł).
[opis]Gitara elektryczna Gibson Eric Clapton 1960 Les Paul „Beano”[/opis]
[zrodlo]www.ebay.pl/itm/1960-Gibson-Les-Paul-Custom-Shop-Eric-Clapton-Beano-VOS-2-/161601018838?pt=LH_DefaultDomain_77&hash=item25a02bdbd6[/zrodlo]
Szlachetne promile
Wbrew pozorom, miłość do sztuki można okazać także poprzez zakup wykwintnego alkoholu. W tym przypadku wyjątkowość egzemplarza wynika przede wszystkim z jego ceny, co oczywiście w prostej linii odbija się na popycie, a ten z kolei na podaży. Tak czy inaczej, produkt stworzony przez rosyjską firmę Ładoga, która postanowiła uraczyć koneserów trunku niezwykłą kolekcją wódek z pewnością zasługuje na uwagę. Przed Państwem seria Imperial Collection Super Premium! Przezroczysty alkohol kryje się w eleganckiej karafce. A w czym znajduje się sama karafka? W tym przypadku właśnie jej opakowanie stało się kwintesencją całości. Twórcy postanowili zamknąć karafkę z alkoholem w jaju Fabergé, wykonanym z 24-karatowego złota, emalii oraz kryształów. Miłośników złotnictwa nie trzeba przekonywać, ile precyzji i kunsztu musiano włożyć w stworzenie tego małego dzieła sztuki. Ile funduszy potrzeba, aby móc nabyć takie precjoza? Skromne 7 999 zł brutto za butelkę.
[opis]Wódka Imperial Collection Super Premium[/opis]
[zrodlo]www.eluxo.pl/wodka/2601–ladoga-faberge-vodka-.html[/zrodlo]
Mimo że jesteśmy jednym z mniej zamożnych krajów Europy, istnieją ludzie, którzy są w stanie zapłacić duże pieniądze za prawdziwy unikat. Dowód? We wrześniu ubiegłego roku internet obiegła wiadomość: jeden z naszych rodaków kupił właśnie najdroższą whisky, jaka kiedykolwiek pojawiła się w Polsce. A kupił nie byle co. Za 50-letnią Bowmore, którą wyprodukowano w liczbie zaledwie 200 butelek (z czego do Polski przywieziono jeden egzemplarz) musiał zapłacić 16 tysięcy funtów.
[opis]Butelka szkockiej whisky Bowmore z 1957 r.[/opis]
[zrodlo]www.pursuitist.com/bowmore-1957-whiskey-expected-to-fetch-150000-at-bonhams[/zrodlo]
Pod względem ekonomicznym dla przeciętnego Kowalskiego nieco bardziej osiągalna wódka Diamond Standard Rose w edycji limitowanej. Wyjątkowość polega tu przede wszystkim na tym, że do destylacji wódki producent użył… diamentów. Ich pyłek wiruje pośród przyciągającego uwagę płynu o różowym zabarwieniu. Aby dopełnić efektu luksusu, nieco poniżej szyjki butelki umieszczono 22 mm kryształ Swarovskiego Xillion Chaton. Całość zamknięto w prostej drewnianej skrzynce. Liczba butelek wynosi tylko 100 sztuk. Nie dziwi więc fakt, że za litr trunku trzeba zapłacić ok. 1 600 zł. Co ciekawe, sama zawartość butelki powstała z polskich zbóż, a wydestylowana została przez Polmos Siedlce.
Luksus na czterech kołach
Każda z branż rządzi się swoimi prawami. Motoryzacja również. „Zazwyczaj liczba kilku, kilkunastu sztuk powstaje, gdy po wprowadzeniu drogiego sportowego samochodu nie ma chętnych na jego zakup. Dotyczy to producentów małoseryjnych, lub wytwarzających swoje pojazdy ręcznie. Tym razem mamy do czynienia z jak najbardziej seryjnym wytwórcą, który dodatkowo ogłosił, iż powstanie zaledwie 11 egzemplarzy w wersji limitowanej”. Taka sytuacja miała miejsce w 2008 roku, kiedy włoski producent samochodów luksusowych, zaprezentował serię limitowaną auta Alfa Romeo Brera Spider o nazwie Mille Miglia. Model stanowił wersję okolicznościową – miał upamiętniać 11 zwycięstw odniesionych przez kierowców Alfa Romeo podczas wyścigów organizowanych przez 30 lat na północy Italii. Silnik o mocy 260 koni mechanicznych, tapicerka wykonana z czarnej skóry wzbogaconej kontrastującą czerwoną nitką i znaczek czterolistnej koniczyny na błotnikach to to, co tygryski lubią najbardziej. Liczba aut w wersji limitowanej miała odzwierciedlać ilość sukcesów odniesionych na włoskich drogach, toteż na fanów czterech kółek czekało zaledwie 11 wyjątkowych maszyn.
[opis]Alfa Romeo Brera Spider w wersji limitowanej Mille Miglia[/opis]
[zrodlo]www.moto.pl/MotoPL/1,88389,5225831.html[/zrodlo]
Podróbka szczęścia z fabryki na Tajwanie
Branża gamingowa bardzo chętnie sięga po edycje kolekcjonerskie jako metodę na wygenerowanie dodatkowego zysku. I trzeba przyznać, że jej się to udaje. Oczywiście warto pamiętać, że należą ciekawe, ale także te zupełnie nietrafione wydania de luxe. Z tymi drugimi mamy do czynienia szczególnie wtedy, gdy produkt przed wypuszczeniem na rynek nie został dostatecznie przemyślany przez producentów.
Warto zastanowić się nad sensem wydawania niskiej jakości produktu. Firma bowiem może zepsuć sobie wizerunek. A ten, jak wiadomo, nie tak łatwo jest odbudować. Jeśli wydawca zamieści w pudełku z naklejką „edycja kolekcjonerska” tanie i bardzo tandetne gadżety, niezwiązane tematycznie z bohaterami gry z wypalonym na dnie „Made in China”, wysyła konsumentowi (i to konsumentowi nie byle jakiemu – fanowi) komunikat o treści „Jesteś zbyt mało inteligentny, więc kupisz wszystko, co opatrzę swoim logo i zapłacisz za to tyle, ile zażądam”. Tak więc warto dwa razy zastanowić się, czy wydawanie na siłę takiego tytułu bardziej firmie nie zaszkodzi niż pomoże.
Na całe szczęście dla graczy, większość wydawców przygotowuje edycje kolekcjonerskie, zawierające starannie wykonane i tematycznie spójne gadżety. Przykładem może być „Wiedźmin 3: Dziki Gon”. W zestawie na PlayStation 4, kosztującym 419,99 zł nabywca otrzymuje płytę z grą, 26-centymetrową figurkę Geralta walczącego z gryfem, do tego wiedźmiński medalion z motywem wilka, artbook, steelbook i duże pudełko ze znaną wszystkim fanom grafiką.
[opis]Edycja kolekcjonerska gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon”[/opis]
[zrodlo]www.ps4life.pl/2014/06/wiedzmin-3-dziki-gon-zwiastun-edycja-kolekcjonerska-data-premiery[/zrodlo]
Kup grę razem z… domem. Za 1,4 mln zł
Zupełnie nietypową i świeżą edycją kolekcjonerską gry „Dying Light: My Apocalypse” zaproponował jej brytyjski dystrybutor. Powstał unikatowy i chyba jedyny taki w całej historii gier komputerowych projekt. Prawdziwy maniak zombiaków może zakupić edycję limitowaną gry, do którego został dołączony… dom. Nie chodzi tu o drewnianą czy plastikową replikę/miniaturę o wymiarach 20×30 i wysoką na 60 cm, ale o prawdziwy budynek mieszkalny dla ludzi. Chcąc zrealizować zlecenie, musimy jednak pamiętać, że do wybudowania domu potrzebna nam będzie własna działka i 250 tys. funtów. O resztę zatroszczy się dystrybutor. W cenę zestawu wchodzą dodatkowo: wycieczka do siedziby firmy Techland, noktowizor, figurka zombi i inne gadżety. Tytuł można znaleźć w jednym z zagranicznych sklepów internetowych z grami. Czy ktoś się skusi na białego kruka?
[opis]Jedyny na świecie zestaw gry „Dying Light” w edycji kolekcjonerskiej[/opis]
[zrodlo]www.in4.pl/news-Jedyna-taka-edycja-kolekcjonerska-gry-Dying-Light,29273.html[/zrodlo]
Luksus obroni się sam?
A jak sytuacja wygląda, jeśli chodzi o promocję tego typu produktów? Czy należy je intensywnie reklamować ze względu na wysoką cenę, czy też wysoka wartość kolekcjonerska w połączeniu z ograniczoną ilością uczyni egzemplarz tak ekskluzywnym i pożądanym, że zainteresowane osoby i tak dowiedzą się o ukazaniu się/premierze/emisji danej serii limitowanej. Czy promocja jest w ogóle potrzebna?
Odpowiedź brzmi: tak. Produktowi towarzyszy odpowiednia otoczka, nie można go przecież postawić od tak w sklepie, a klient musi dowiedzieć się o jego pojawieniu na rynku. W tym celu więc odbywają się eleganckie premiery ekskluzywnych aut z wyjątkową oprawą w formie muzycznej i wizualnej. Nie brakuje pięknych kobiet i poczęstunku dla gości.
Nie zawsze jednak edycja limitowana jest z góry zaplanowanym zagraniem marketingowym. Czasami bywa tak, że o ekskluzywności danego produktu decyduje przypadek i splot nieprzewidzianych zdarzeń. Sytuacja taka miała miejsce na przykład w przypadku 50-letniej Starki produkowanej niegdyś w szczecińskim oddziale Polmosu. Po sprzedaży zakładu zapasów trunku jest zaledwie tyle, ile pozostało w beczkach.
Słowo „limitowany” posiada w sobie taki magnes, że ostatnio ograniczona ilość dotyczy nawet… leasingów. I czemu się dziwić zakupowym szaleństwom milionerów?
Z iskierką w oku
Każdy z nas chce od czasu do czasu oderwać się od szarej codzienności i poczuć odrobinę wyjątkowości, blichtru i luksusu. Tego typu emocje z pewnością towarzyszą nabywaniu przedmiotu w wersji limitowanej. Wszak nie każdy może go mieć. O pieniądzach i rozsądku w ich wydawaniu przy tej okazji lepiej nie dyskutować. W jaki sposób gitarzysta ma bowiem wycenić czar chwili, ukryty pomiędzy strunami ręcznie postarzanego Gibsona?
[kreska]Warto doczytać:
1. Ł. Michalik, „Czy edycje kolekcjonerskie gier służą już tylko dojeniu kasy z naiwniaków?”.
2. W. Kulik, „Edycja kolekcjonerska Wiedźmina 3 wyprzedana w nieco ponad dobę”.
3. A. Senecki, „Najdroższe płyty winylowe TOP 10”.