„Wideo zawsze było najbardziej wszechstronnym środkiem wyrazu nie tylko w reklamie, ale i sztuce. Łączy obraz, słowo i muzykę, dzięki czemu angażuje różne zmysły jednocześnie. Z tego samego powodu jest to bardzo trudna forma” – o marketingu wideo w telewizji i internecie, wyzwaniach z nim związanych oraz składnikach sukcesu opowiada Julian Pęksa, reżyser filmów reklamowych, założyciel i dyrektor kreatywny Chromatique Creative Agency.

Julian Pęksa
Założyciel i dyrektor kreatywny Chromatique Creative Agency, który łączy artystyczną wrażliwość z nowoczesnym podejściem do marketingu. Ma ponad 15-letnie doświadczenie w branży kreatywnej.
Słuchaj „Marketer+” Podcast
Karierę rozpoczynał w teatrach alternatywnych, takich jak Teatr Strefa Ciszy z Poznania, realizując projekty performatywne i działania w przestrzeni miejskiej. Następnie zdobywał doświadczenie w produkcji wideo jako operator kamery, producent i dyrektor produkcji.
W 2010 r. założył Chromatique Creative Agency, która współpracuje z takimi markami jak Johnson & Johnson, Bols, Bridgestone, Żubrówka czy Volkswagen. Jako reżyser realizował liczne spoty reklamowe i teledyski. Pod jego kierownictwem agencja zdobyła prestiżowe nagrody branżowe za kreatywność i efektywność. Specjalizuje się w wykorzystaniu innowacyjnych technologii i storytellingu w wideomarketingu.
Jak to się stało, że zająłeś się tworzeniem reklam wideo?
Przez wiele lat byłem związany z teatrem. Później pracowałem jako operator kamery w telewizji. Ta rola pozwoliła mi rozwijać się dalej – przez producenta aż po reżysera. W 2010 r. założyłem dom produkcyjny, który początkowo koncentrował się na tworzeniu treści filmowych na potrzeby komercyjne. Z czasem przekształciliśmy się w agencję kreatywną Chromatique, zachowaliśmy jednak mocny background filmowy. Obecnie nie tylko tworzymy koncepcje kreatywne, ale również produkujemy treści wideo. Posiadamy wewnętrzny dom produkcyjny, który pozwala nam dostarczać wysokiej jakości filmy reklamowe. Obchodzimy właśnie 15-lecie działalności, zrealizowaliśmy w tym czasie setki projektów.
Wideo jest niezwykle efektywnym środkiem komunikacji, dostarcza dużej wartości w krótkim czasie. W świecie internetu konsumenci chętnie sięgają po takie treści – są szybkie, przystępne i tłumaczą rzeczywistość na różnych poziomach
Czy wideo rzeczywiście jest dziś dominującą formą komunikacji marketingowej?
Bez wątpienia. Zresztą wideo zawsze było najbardziej wszechstronnym środkiem wyrazu nie tylko w reklamie, ale i sztuce. Łączy obraz, słowo i muzykę, dzięki czemu angażuje różne zmysły jednocześnie. Z tego samego powodu jest to bardzo trudna forma. Tworzenie reklamy wideo przypomina miksowanie koktajlu – wszystko musi idealnie współgrać. Każdy składnik powinien być na swoim miejscu, aby odbiorca odebrał całość jako atrakcyjną i spójną. To wymagające, zwłaszcza w krótkich formatach, takich jak 30-sekundowe spoty reklamowe, w których trzeba opowiedzieć historię i zdefiniować potrzebę konsumenta, ale także zaprezentować markę w określonym klimacie.

6 nieśmiertelnych technik marketingowych. Jak wykorzystać mechanizmy psychologiczne w komunikacji marki
Zastanawia Cię, jakie psychologiczne triki zapewniają sukces największym markom? Martwisz się, że Twoje kampanie mogą nie tylko nie zadziałać, ale nawet zaszkodzić wizerunkowi Twojej firmy? Chcesz się dowiedzieć, jak tworzyć kampanie, które angażują i sprzedają, bez manipulacji i ryzyka dla Twojego brandu?
Jednak warto się starać, bo wideo jest niezwykle efektywnym środkiem komunikacji, dostarcza dużej wartości w krótkim czasie. W świecie internetu konsumenci chętnie sięgają po takie treści – są szybkie, przystępne i tłumaczą rzeczywistość na różnych poziomach.
Twoja perspektywa zawodowa obejmuje kilkanaście lat. Jak w tym czasie zmieniała się komunikacja marketingowa w obszarze wideo?
Zmiany są ogromne i dotyczą wielu obszarów. Najważniejsza jest dostępność mediów. To decydujący czynnik, który przedefiniował cały rynek. W latach 90. dominowała telewizja, a szerokopasmowy internet dopiero zaczynał się rozwijać. Trudno było wtedy wyobrazić sobie, że za kilkanaście lat będziemy mogli oglądać swoje ulubione programy w telefonie, w dowolnym miejscu – w tramwaju, parku czy na ławce. Dzisiaj jest to nasza codzienność. Odbiorcy mają dostęp do filmów zawsze i wszędzie, co stanowi rewolucję w sposobie konsumpcji mediów. Możliwość relacji na żywo czy oglądania materiałów w każdym zakątku świata zmieniła także podejście do tworzenia treści.
Druga istotna zmiana to postęp technologiczny w zakresie produkcji filmów. Kiedyś praca na planie wymagała korzystania z kamer wartych nieraz setki tysięcy dolarów, dostępnych wyłącznie dla profesjonalistów. Przełomem było pojawienie się cyfrowych lustrzanek z wymienną optyką, które umożliwiły tworzenie wysokiej jakości materiałów znacznie niższym kosztem. Z kolei dziś smartfony oferują jeszcze większe możliwości. Sam na co dzień nagrywam i fotografuję głównie telefonem. Dzięki aplikacjom do montażu mogę szybko edytować materiały i eksportować je w dobrej jakości. To niesamowite, jak niskie stały się bariery wejścia na rynek produkcji wideo. Obecnie niemal każdy, od amatorów po dzieci instalujące aplikacje montażowe, może tworzyć atrakcyjne treści. Dotyczy to też marketerów.
Różnice między tym, jak było kiedyś, a tym, jak jest teraz, wynikają również ze sposobu korzystania z mediów. W erze multiscreeningu odbiorcy często jednocześnie oglądają telewizję, przeglądają Instagrama i klikają w linki prowadzące do innego contentu. To wymaga od twórców zrozumienia, w jaki sposób ich materiały będą przyswajane, oraz dostosowania formatu i przekazu do specyfiki każdego medium. Kiedy rozumiesz, jak widzowie konsumują Twoje treści – czy to w kontekście oglądania wideo na Instagramie, czy wielozadaniowego przeskakiwania między aplikacjami – wiesz, na co zwrócić uwagę, żeby Twoja produkcja była skuteczna i trafiała w ich gusta.
W erze multiscreeningu odbiorcy często jednocześnie oglądają telewizję, przeglądają Instagrama i klikają w linki prowadzące do innego contentu. To wymaga od twórców zrozumienia, w jaki sposób ich materiały będą przyswajane, oraz dostosowania formatu i przekazu do specyfiki każdego medium
Czy istnieje jakiś uniwersalny przepis na sukces w tworzeniu reklam wideo?
Podstawą każdej skutecznej treści reklamowej jest dobry insight konsumencki. To on determinuje, czy przekaz trafi do odbiorcy, wywoła odpowiedni rezonans. Ważne jest też, aby reklama przedstawiała świat możliwie autentycznie. Tylko wtedy ma szansę zostać zapamiętana i „zainstalować się” w głowie widza na dłużej.
Oczywiście, można stworzyć wiral, który będzie szeroko udostępniany, ale jeśli odbiorca nie zapamięta, kto za nim stoi – jaka marka czy jaki produkt – cel reklamy nie zostanie osiągnięty. Zdarzają się kampanie, które zapadają w pamięć ze względu na formę, muzykę czy pomysł, ale to wszystko jest bezwartościowe, jeśli nie buduje trwałego związku między konsumentem a marką. Dlatego nie ma dobrej kampanii wideo bez dobrego insightu.
Przykładem może być akcja platformy Shopee sprzed kilku lat. Ich piosenka była dosłownie wszędzie. Dzieciaki śpiewały ją w szkołach, nauczyciele mieli jej dosyć, a melodia wpadała w ucho tak, że nie sposób było się od niej uwolnić. Ta kampania silnie polaryzowała odbiorców – jedni ją uwielbiali, drudzy jej nie znosili. Skutecznie budowała świadomość marki, jako że Shopee wchodziło na polski rynek i potrzebowało szybkiego rezultatu. Jednak czy była efektywna w każdej sferze? Mam wątpliwości. Ostatecznie tej firmy nie ma już w naszym kraju. Oczywiście, nie jest to wina samej reklamy, bo przyczyn mogło być wiele, ale pokazuje to, że sam wiral czasem nie wystarczy.
Kampania wideo musi być przede wszystkim dobrze zaplanowana i uwzględniać różne aspekty skuteczności, które są na bieżąco badane i analizowane przez marketerów. Nie ma uniwersalnego przepisu na sukces. Skuteczność reklamy zależy od wielu czynników – trafnego insightu, precyzyjnego określenia celu, zrozumienia odbiorcy, przemyślanej strategii dystrybucji. No i liczy się sama jakość wykonania materiału.
Nie ma uniwersalnego przepisu na sukces. Skuteczność reklamy zależy od wielu czynników – trafnego insightu, precyzyjnego określenia celu, zrozumienia odbiorcy, przemyślanej strategii dystrybucji. No i liczy się sama jakość wykonania materiału
Wspomniałeś o składnikach, które zwiększają szansę na sukces wideo reklamowego. A czy dostrzegasz jakieś częste błędy, których warto unikać w produkcji reklam?
To trudne pytanie, bo błędy zdarzają się wszystkim – zarówno początkującym, jak i doświadczonym twórcom. W reklamie czasami ktoś podejmuje zbyt odważne decyzje, bo zakłada, że jakiś przekaz będzie dobrze odebrany. A później okazuje się, że społeczeństwo nie jest gotowe na takie podejście do tematu. W takich sytuacjach treść zaczyna polaryzować odbiorców i wywołuje dyskusje, często w negatywnym świetle. To odwraca uwagę od istoty przekazu. Ludzie skupiają się wtedy na formie lub kontrowersji zamiast na meritum kampanii. Bywa, że efektem są internetowe burze, bojkoty i lawina krytyki.
Nie chciałbym jednak zbytnio koncentrować się na błędach, bo one często wymagają kontekstu. W niektórych przypadkach coś może być błędem, a w innych – świetnym rozwiązaniem. Dlatego eksperymentowanie jest potrzebne, a błędy są częścią procesu. Oczywiście, w przypadku dużych kampanii dla znanych marek margines błędu jest minimalizowany. Materiały są dokładnie sprawdzane i testowane, zanim trafią na rynek, bo marketerzy muszą mieć pewność, że komunikat jest właściwie zaplanowany.
Warto jednak pamiętać, że w przypadku treści internetowych błąd rzadko oznacza katastrofę – ten kanał komunikacji daje większą swobodę. Jeśli coś nie wyjdzie, odbiorca po prostu przewinie dalej. Jako że środowisko online jest bardziej elastyczne i wyrozumiałe dla twórców, można pozwolić sobie na więcej prób. Co prawda poważne błędy mogą zakończyć się bojkotem marki, szczególnie gdy treści urażą odbiorców, ale w większości przypadków współczesne media są mniej surowe – pozwalają na eksperymenty, które czasami prowadzą tylko do pomyłek, a czasami do wyjątkowych sukcesów.
Spróbujmy rozprawić się z kilkoma mitami dotyczącymi marketingu wideo. Jednym z popularnych przekonań jest to o długości treści. Jako marketerzy ciągle słyszymy, że mamy zaledwie kilka sekund, aby przyciągnąć uwagę odbiorcy…
To prawda, bardzo często pojawiają się zalecenia: „Skracaj, skracaj, skracaj”. 6 s – tyle ma wystarczyć, aby przekazać komunikat. Takie są rekomendacje wielu domów mediowych i wytyczne platform, które podkreślają, że krótsze formaty lepiej przyciągają uwagę. I to ma sens, ale pod warunkiem, że Twój przekaz nie wymaga głębi.
Jeśli masz generyczny komunikat, który powtarza informacje o produkcie lub marce, wystarczy tych 6 s, bo tyle czasu potrzebujesz, aby przypomnieć odbiorcy o istnieniu produktu i jego podstawowej funkcji. Ale jeśli chcesz opowiedzieć coś nowego – wprowadzić ideę, koncepcję kreatywną, odświeżyć wizerunek marki czy dotrzeć do innej grupy docelowej – to wymaga więcej czasu i odmiennego podejścia. Tu właśnie sprawdzają się dłuższe formy.
Oczywiście, w obecnym świecie trzeba uwzględnić sposób, w jaki konsumujemy treści. Jeśli nie zainteresujesz odbiorcy w pierwszych sekundach, szybko przeskoczy on do kolejnego wideo. Ale to nie oznacza, że dłuższe historie nie mają sensu – wręcz przeciwnie. Obecnie agencje reklamowe coraz częściej stosują podejście, które pozwala łączyć długie historie z krótkimi formatami. Tworzymy pełną narrację – kampanię opartą na spójnej opowieści – a następnie dzielimy ją na mniejsze fragmenty. Te krótsze elementy (15-sekundowe, 30-sekundowe, a nawet 60-sekundowe) są dopasowane do różnych formatów i platform. Dzięki temu możemy budować spójne, wielowymiarowe historie, które odbiorcy składają w swoich głowach niczym puzzle. Każdy fragment kampanii jest częścią większej opowieści, a różnorodność formatów sprawia, że treść nie nudzi i pozostaje autentyczna.
Pozwala to także na lepsze targetowanie i dostosowywanie komunikatu do konkretnego odbiorcy. Zrozumienie, jak działa miks mediów, oraz umiejętne wykorzystanie różnych kanałów sprawia, że marka ma większą szansę dotrzeć do konsumenta na wielu etapach jego ścieżki zakupowej. Finalnie, gdy odbiorca widzi produkt na półce, rozpoznaje go i przypomina sobie historię, którą wcześniej oglądał w różnych miejscach. To buduje świadomość marki i zwiększa szansę, że konsument wybierze konkretny produkt.
Zrozumienie, jak działa miks mediów, oraz umiejętne wykorzystanie różnych kanałów sprawia, że marka ma większą szansę dotrzeć do konsumenta na wielu etapach jego ścieżki zakupowej. Finalnie, gdy odbiorca widzi produkt na półce, rozpoznaje go i przypomina sobie historię, którą wcześniej oglądał w różnych miejscach
W reklamie wideo liczy nie tylko forma, ale i treść. Zdarza się, że właśnie dzięki niej nawet dłuższe wideo potrafi przyciągnąć uwagę widza. Przykładem są choćby świąteczne reklamy Allegro, które od lat bazują na storytellingu.
Przykład Allegro jest świetny, bo pokazuje, jak dobrze skonstruowana historia może być naturalnie spleciona z marką. W tych reklamach brand jest subtelnie włączony w narrację, która wzbudza emocje i przyciąga uwagę. Nie jest to jednak treść reklamowa w tradycyjnym sensie. Takie filmy mają charakter brandingowy – budują świadomość, przywiązanie i pozytywne skojarzenia, zamiast promować konkretny produkt. W przypadku Allegro, które jest liderem rynku, celem jest przede wszystkim wzmacnianie statusu lovebrandu. Marka chce być kojarzona z pozytywnymi emocjami, a to wymaga innego podejścia niż typowa reklama produktowa. Aby jednak tworzyć takie treści, firma musi mieć silną pozycję rynkową, rozpoznawalność i zasoby. Allegro może sobie pozwolić na budowanie bardziej społecznego przekazu, bo nie ryzykuje swojej pozycji – ta jest już dobrze ugruntowana na rynku.
Czyli rozbudowany storytelling w reklamie to bardziej luksus dla liderów?
Niekoniecznie, ale wymaga większej inwestycji i przemyślenia. Ważniejsze od długości wideo jest to, co marka chce przekazać. Często słyszymy, że młodsze pokolenia, takie jak generacja Z, nie oglądają dłuższych treści niż minutowe. To mit. Młodzi ludzie oglądają dłuższe filmy, ale pod warunkiem, że są interesujące, angażujące i mają coś wartościowego do zaoferowania.
Przykładowo popularność długich streamów czy filmów o myciu dywanów albo przycinaniu kopyt koniom pokazuje, że odbiorcy – niezależnie od wieku – potrafią spędzać godziny na oglądaniu czegoś, co ich interesuje. Kluczowe jest to, aby treść była prawdziwa i rezonowała z widzem. Jeśli coś nie przyciągnie uwagi w pierwszych sekundach, odbiorca przewinie dalej. Ale jeżeli historia jest dobrze opowiedziana i budzi ciekawość, widz zostanie do końca.
Co więc robić, aby przyciągnąć i utrzymać zainteresowanie?
W filmach najważniejsze jest stworzenie odpowiedniej dramaturgii. Trzeba zainteresować odbiorcę już na początku, potem rozwijać historię w sposób, który utrzyma uwagę, a na koniec dostarczyć zapadającą w pamięć puentę. To trochę jak ze wspomnianym koktajlem – jeśli jeden składnik nie pasuje, widz od razu to odczuje i odrzuci całość.
Kiedyś trudno było wyjść z kina w trakcie seansu – trzeba było przeciskać się przez rzędy ludzi, co mogłoby być krępujące. Nawet jeśli film kogoś nie interesował, widz zostawał do końca, choćby z grzeczności. W internecie jest inaczej – tu liczy się wyłącznie decyzja użytkownika. Ta różnica redefiniuje sposób, w jaki tworzymy i konsumujemy wideo. Jesteś tylko Ty – Twój smartfon i Twój kciuk. Jeśli treść Cię nie obchodzi, przewijasz dalej. Ale jeśli historia jest ciekawa, oparta na dobrym insighcie i przemyślana, pozostajesz z nią do końca. Dlatego dobry storytelling polega na tym, że odbiorca chce się dowiedzieć, co będzie dalej. Umiejętne prowadzenie historii to klucz do sukcesu.
Nie dotyczy to zresztą tylko młodego pokolenia, ale nas wszystkich. Moja mama, mimo że dopiero w starszym wieku zaczęła korzystać z internetu, konsumuje treści w podobny sposób. Oczywiście, młodzi docierają do większej ilości materiałów, bo tempo ich konsumpcji jest szybsze. Ale zasady są te same – jeśli coś nie przyciąga uwagi, po prostu to omijamy. Dlatego właśnie najważniejsze pozostaje tworzenie materiałów, które potrafią zaangażować widza od pierwszej chwili – niezależnie od tego, czy mówimy o długim filmie czy o krótkim wideo w mediach społecznościowych.
A czy kontrowersja może być dobrym sposobem na przyciągnięcie uwagi współczesnego odbiorcy?
Wszystko zależy od tego, co brand chce osiągnąć i w jakim miejscu się znajduje. Gdy jesteś silną, ugruntowaną marką, która dobrze funkcjonuje na rynku, to wykorzystywanie kontrowersji wiąże się z dużym ryzykiem – można stracić znacznie więcej, niż się zyska. Natomiast jeśli marka dopiero buduje swoją rozpoznawalność, kontrowersją może szybciej zwrócić na siebie uwagę, choć jest to droga, która łatwo prowadzi do negatywnego odbioru.
Uważam, że kontrowersja w tradycyjnej reklamie rzadko jest potrzebna i nie służy niczemu dobremu. Co innego w kampaniach społecznych – tam może być narzędziem do zwrócenia uwagi na ważny problem, który do tej pory był pomijany lub bagatelizowany. W takich przypadkach uważam ją za całkowicie uzasadnioną.
Kilka lat temu realizowaliśmy kampanię społeczną dla miasta Poznania, która dotyczyła problemu pozostawiania psich odchodów na ulicach. Temat był ignorowany przez wielu właścicieli psów, którzy uważali, że to „naturalny nawóz”. Postanowiliśmy podejść do tego w nietypowy sposób. Wymyśliliśmy akcję, w której przeskalowaliśmy problem, aby uświadomić ludziom jego istnienie. Wypuściliśmy na ulice miasta słonia – w przenośni, oczywiście. W praktyce rano w różnych miejscach Poznania pojawiły się słoniowe odchody – prawdziwe, pozyskane z zoo. Ludzie musieli je omijać, co wywołało ogromną reakcję. Kampania była szeroko komentowana – od zwykłych przechodniów po media ogólnopolskie. Celem było pokazanie, że nawet drobny problem, gdy powiększymy go do skali całego miasta, staje się poważny. Oczywiście, akcja spotkała się z mieszanymi reakcjami. Były głosy poparcia, ale i krytyki – pojawiły się zgłoszenia do straży miejskiej, a dyrektor wydziału promocji miasta symbolicznie otrzymał mandat. Mimo to efekt był bardzo pozytywny, ponieważ finalnie kampania zwiększyła świadomość mieszkańców.
Kiedy więc trzeba zwrócić uwagę na jakiś problem społeczny, jestem zwolennikiem takiego podejścia. Jeśli natomiast kontrowersja ma służyć jedynie szybkiemu przyciągnięciu uwagi, to prędzej czy później może obrócić się przeciwko marce. Dlatego zawsze warto dokładnie przemyśleć strategię i mieć pewność, że kontrowersja wspiera przekaz, a nie działa na jego niekorzyść.
Budowanie historii i przekazu to jedno. Równie ważne jest to, jak rezonują one ze zmianami społeczno-kulturowymi. Dzisiaj dużo mówi się choćby o autentyczności – zjawisku niezwykle modnym w mediach społecznościowych, ale mającym też przełożenie na tradycyjne formaty, takie jak telewizja. Tylko czy reklama może być autentyczna?
Kluczem do skutecznego przekazu jest dzisiaj szczerość. Współcześni odbiorcy – zarówno młodsi, jak i starsi – błyskawicznie wyczuwają fałsz, niezgodność z rzeczywistością. W internecie, wśród twórców niezależnych, autentyczność jest normą, więc wszelkie odstępstwa w reklamach są bardzo szybko weryfikowane. Ten trend nie jest zresztą nowy. Już kilka lat temu zasłona sztuczności zaczęła opadać, a marki musiały zmierzyć się z nowymi wymaganiami. Dobrym przykładem jest kampania marki o.b., która przez lata w swoich reklamach pokazywała niebieski płyn zamiast czerwonego. W końcu to się zmieniło, bo konsumenci zaczęli otwarcie mówić: „To jest nieszczere. Dlaczego udajecie, że krew menstruacyjna wygląda inaczej?”. Nadążanie za zmianami w oczekiwaniach odbiorców jest bardzo ważne. Marki, które zbyt długo trwają w starych schematach, narażają się na krytykę. Jeśli komunikacja opiera się na nieszczerości, można być pewnym, że internauci to wytkną.
Ale czy same marki są już gotowe na tę zmianę? Mam wrażenie, że wciąż nie brakuje reklam, zwłaszcza telewizyjnych, które pokazują wyidealizowany świat…
Faktycznie różnie z tym bywa. Mam w pamięci przykład reklamy, którą stworzyliśmy z założeniem szczerości i dosłowności. Była perswazyjna, sugestywna i dobrze odbierana w badaniach. Jednak podczas jednego z testów fokusowych pojawiła się pojedyncza opinia, że reklama jest „zbyt dosłowna” i „nieprzyjemna”. W odpowiedzi marketer postanowił wyciąć wszystkie sceny, które budowały autentyczność. Efekt? Reklama straciła swój charakter, perswazyjność i zainteresowanie odbiorców. Bałagan wynikający z prób wygładzenia przekazu sprawił, że materiał przestał działać. Tak więc brak odwagi w pokazywaniu prawdy może zaszkodzić marce bardziej niż ryzyko związane z byciem autentycznym.
Uważam, że obecnie autentyczność nie jest już wyborem, ale koniecznością. Dzisiejsze media wymagają szczerości jako podstawy każdej treści. W internecie konsument ma głos – może skomentować, zaangażować innych w dyskusję, wytknąć marce fałsz. Nie da się już przymykać oka na niewygodne fakty czy unikać pełnej prawdy. Oczywiście, wciąż są marki, które nie dostosowały się do tej rzeczywistości. Ale czasy, w których można było ukryć się za zasłoną sztuczności, dawno minęły. Dzisiaj, jeśli brand chce być wiarygodny, musi być gotowy na autentyczność w każdym aspekcie swojej komunikacji.
Jak będzie wyglądać komunikacja wideo za 5–10 lat? Jakie zmiany mogą zajść, choćby pod kątem rozwoju sztucznej inteligencji?
To trudne pytanie, bo zmiany zachodzą bardzo dynamicznie. Jeszcze dwa lata temu o sztucznej inteligencji prawie się nie mówiło, a dziś to nasz chleb powszedni. W agencjach reklamowych AI już teraz odgrywa ogromną rolę – usprawnia pracę, skraca czas realizacji projektów i daje nowe możliwości. Pomaga np. wizualizować koncepcje i sprawdzać, czy działają jeszcze na etapie wstępnych założeń. Dzięki temu możemy szybciej zaprezentować klientowi docelowy efekt, co znacznie przyśpiesza proces kreatywny. To bez wątpienia rewolucja.
Najciekawsze jest jednak to, że AI to technologia open source, dostępna dla każdego. Nie daje przewagi wyłącznie wybranym, ale jest rozwiązaniem, z którego mogą korzystać wszyscy. Oczywiście, skuteczne wykorzystanie AI wymaga świadomości tego, co chce się osiągnąć. Jest to tylko narzędzie – efekty zależą od umiejętności i pomysłowości użytkownika.
Pamiętajmy jednak, że AI ma też ciemną stronę. Problem autentyczności i wiarygodności treści staje się coraz bardziej widoczny. Deepfake, fake newsy – to wszystko może wprowadzać ludzi w błąd i podważać zaufanie do przekazu. Myślę, że jako społeczeństwo będziemy musieli nauczyć się weryfikować treści i znaleźć narzędzia, które pomogą odróżniać prawdę od fałszu.
Czyli autentyczność i weryfikacja komunikatów będą najważniejsze?
Zdecydowanie. W przyszłości autorytety – zarówno osoby, jak i organizacje – będą odgrywać istotną rolę w potwierdzaniu wiarygodności treści. Ludzie muszą ufać, że to, co widzą, jest prawdziwe. Bez tego trudno będzie mówić o skutecznej komunikacji. Zresztą fake newsy i nieprawdziwe komunikaty szybko przestają być tylko problemem internetu – wpływają na nasze postrzeganie świata, edukację i codzienne decyzje. To ogromne wyzwanie, które wymaga zarówno edukacji, jak i rozwiązań technologicznych i prawnych.
A co z technologiami przyszłości? Jakie trendy mogą się jeszcze pojawić w obszarze wideo?
Technologie immersyjne, takie jak rozszerzona rzeczywistość i urządzenia Apple’a czy Google’a mają potencjał zmienić nasz sposób konsumowania treści. Mogą otworzyć nowe możliwości dla reklamy, ułatwić integrację z codziennym życiem odbiorców. Pamiętajmy jednak, że nie każda technologia przejdzie test czasu. Pojawia się wiele rozwiązań, robi się szum, a potem wszystko zostaje zapomniane. Trzeba więc na bieżąco śledzić trendy oraz zmiany technologiczne i kulturowe, żeby móc właściwie reagować na nową rzeczywistość.
Rozmawiał Sławomir Kruczek