Facebook, mimo że raz po raz odsyłany jest do lamusa, ciągle ma się doskonale, stanowiąc dla wielu marketerów serwis pierwszego wyboru. Ale konkurencja nie śpi. Twitter, choć boryka się z wewnętrznymi problemami, kryje w sobie wciąż nieodkryty potencjał merketingowy, LinkedIn to wymarzone miejsce dla komunikacji B2B, a Snapchat... Ten rzeczywiście dla polskich marek pozostaje póki co ciekawostką, ale ciekawostką z ogromnymi aspiracjami.
KLIKNIJ I POBIERZ BEZPŁATNIE PEŁNY RAPORT:
MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE 2016
Zacząć jednak trzeba od Facebooka. Może i nudny, może i dla seniorów, ale wie, w jaki sposób podsycać zainteresowanie reklamodawców. Nic dziwnego, Facebook to już prawdziwe imperium, w którym każdy z ponad miliarda użytkowników jest towarem. Towarem, do którego dostęp jest ściśle reglamentowany, bo czasy, w których działania na Facebooku można było prowadzić niemal bezkosztowo bezpowrotnie minęły. Dzisiaj serwis Zuckerberga to prawdziwa maszynka do zarabiania pieniędzy, która o miejsce w budżetach reklamodawców konkuruje z samym Google.
Do tej pozycji daleko Twitterowi, który w ostatnim czasie dwoi się i troi w poszukiwaniu skutecznych sposobów na monatyzację swojego ruchu, a ostatnio również na zatrzymanie spadającej liczby użytkowników. Niemniej, kampania na Twitterze wciąż może być bardzo skuteczna dzieki narzędziom umożliwiającym targetowanie oraz stosunkowo prosty model zakupowy, bo zautomatyzowany proces przeprowadzić można przez panel użytkownika bez złożonych formalności.
Słuchaj „Marketer+” Podcast
W porównaniu do rozgadanego Twittera i kombajnu, jakim stał sie Facebook, LinkedIn to zupełnie inna rzeczywistość. Tu komunikacja nie przypomina innych portali społecznościowych. Co prawda zestaw narzędzi jest równie szeroki, co na przykład na Facebooku, ale różnią się zasady gry. Nikt nie każe nam prowadzić tu codziennej, angażującej komunikacji.
– Na LinkedInie nie trzeba być na stałe i popadać w fetysz, że firma X robi to tak, a więc ty musisz tak samo. Warto odnaleźć swoją drogę. LinkedIn może stać się tym kanałem, za pomocą którego dotrzesz do odpowiednich ludzi w odpowiednim momencie – komentuje Marcin Żukowski, Team Leader z agencji interaktywnej Mint Media.
A Snapchat? Ta aplikacja wzbudza z jednej strony ciekawość marketerów, którzy lubią wszelkie nowinki, z drugiej – niepewność marek, które nie lubią tracić kontroli nad komunikatem. A Snapchat, jak żaden inny kanał, nie toleruje zadęcia. Marki, które zamierzają się tam pokazać muszą mieć do siebie duży dystans, ale i tak na razie nie mają do dyspozycji wielu wyspecjalizowanych narzędzi. Póki co Evan Spiegel koncentruje się na spopularyzowaniu swojej aplikacji, ale jego ostatnie wystąpienia, choćby to podczas Cannes Lions, nie pozostwiają wątpliwości, że i na monetyzację przyjdzie czas.