Trwa cyfrowa rewolucja. Budżety marketingowe zmieniły się na przestrzeni 10 ostatnich lat. Wpływ na to miały rozwijające się coraz bardziej media społecznościowe i rządzący w sieci content marketing. Zmiany te spowodowały chwilową konsternację na rynku profesjonalnej fotografii. Branża zaczęła zadawać sobie pytania: „Czy amatorska fotografia podbije sieć i serca klientów?”, „Czy profesjonalne zdjęcia pozostaną już tylko domeną mediów tradycyjnych?”. Czas jednak dość szybko podsunął na nie odpowiedź.
Z tego artykułu dowiesz się:
- jakie trendy w fotografii internetowej można obecnie zaobserwować,
- na co zwrócić uwagę tworząc zdjęcia do internetu,
- czy warto inwestować w profesjonalną fotografię realizując kampanie w internecie,
- kiedy amatorskie zdjęcia mają rację bytu i mogą pozytywnie wpłynąć na wizerunek firmy.
Media tradycyjne ustępują miejsca sieci, która to stała się najłatwiejszym sposobem dotarcia do klientów. Gwałtowny rozwój fotografii cyfrowej i dostęp do niej dzięki coraz nowocześniejszym smartfonom już jakiś czas temu spowodowały postawienie przez przedstawicieli branży związanej z social mediami tezy, że treść generowana przez użytkowników wyprze wkrótce usługi profesjonalne. Tezę tę umacniał kryzys, będący powodem ostrych cięć budżetów na działania w tradycyjnych środkach przekazu, na potrzeby których powstawała większość kampanii reklamowych. Czas jednak zweryfikował oczekiwania klientów i po raz kolejny okazało się, że jak w każdej innej dziedzinie życia, to jakość jest wyznacznikiem sukcesu.
Portale społecznościowe i portale internetowe różnią się bardzo od siebie, ale łączy je jeden bardzo istotny punkt – treść
We wszystkich przypadkach tylko ta wartościowa i dobra treść przyciągnie użytkowników. Żyjemy w świecie pędu, ciągłego braku czasu i przeciążenia informacyjnego. Narażeni na tysiące bodźców dziennie, odbiorcy nauczyli się selekcjonować docierające do nich komunikaty. Dlatego też brand managerowie szybko pojęli, że nie mogą podpierać się materiałami słabej jakości, jeżeli chcą zadbać o sposób postrzegania i prezentowania się ich marek. Zrozumieli, że treść musi być wysokiej jakości, jeśli ma się przebić i zostać uznana za wartościową.
Słuchaj „Marketer+” Podcast
[opis]Zdjęcia celowo wyglądające na zrobione „przy okazji” są często efektem profesjonalnej sesji[/opis]
[zrodlo]Fot. Daniel Jaroszek[/zrodlo]
W mediach społecznościowych możemy dostrzec dwa podstawowe trendy dotyczące tworzenia treści fotograficznych
Pierwszy to prezentowanie zdjęć, które są najwyższej jakości. I tak w przypadku firm odzieżowych możemy wskazać zdjęcia z kampanii. Taka fotografia ma być bezpośrednio kojarzona przez odbiorców z jakością marki i jej produktów.
[opis]Najwyższa jakość na pierwszym miejscu. Sesja zdjęciowa dla marki Wittchen[/opis]
[zrodlo]Fot. Robert Wolański[/zrodlo]
Podobnie jest ze zdjęciami, które mają wywołać efekt „wow”. Chodzi o wywołanie zaskoczenia sytuacją na zdjęciu. Tu najważniejsza jest kreacja, przyciągnięcie choć na chwilę uwagi internauty i zbudowanie dobrego skojarzenia z brandem.
[opis]Efekt „wow” na zlecenie galerii Złote Tarasy[/opis]
[zrodlo]Fot. Murgrabia[/zrodlo]
Druga kategoria to zdjęcia o szeroko pojętym charakterze lifestyle’owym. Najczęściej ukazują one chwilę z życia firmy, produkt lub typowych konsumentów. Oczywiście jest to efekt wypracowania podczas produkcji, nie przypadkowości. Zazwyczaj jest tam wyraźnie widoczny lub „przemycony” produkt / element brandingu, ale musi być to zrobione w sposób naturalny i nienachalny. Charakter takich zdjęć w większości jest lekki i ma przypominać zdjęcie zrobione od niechcenia, samodzielnie. Często bohaterowie nie mają kontaktu wzrokowego z odbiorcą, dzięki czemu wydają się przyłapani, uchwyceni w chwili nieuwagi.
[opis]Przykład zdjęcia lifestyle’owego dla marki Orange, na którym przyłapujemy bohaterów na rozmowie telefonicznej, otrzymując tym samym efekt nienachalnego brandingu[/opis]
[zrodlo]Fot. Piotr Porebsky[/zrodlo]
[opis]Zdjęcie lifestyle’owe do kampanii Adidas, na którym możemy podejrzeć, jak ćwiczy „trenerka wszystkich Polek”[/opis]
[zrodlo]Fot. Łukasz Pęcak[/zrodlo]
Coraz częściej sesje realizowane są wyłącznie z przeznaczeniem do działań content marketingowych lub na potrzeby social mediów
Wcześniej były one organizowane głównie do mediów tradycyjnych, a prawa do wykorzystania w internecie były traktowane w kategorii dodatku. Takie zdjęcia wykorzystywane są na stronach internetowych firm, ich blogach, w materiałach poradnikowych czy newsletterach. Umieszczane w odpowiednim kontekście, wzmacniają wartościowy przekaz tekstowy i sprawiają, że jest on bardziej czytelny, przystępny i wiarygodny dla odbiorcy.
[opis]Przykład zdjęcia marki mBank, szeroko wykorzystywanego nie tyko offline, ale również w sieci[/opis]
[zrodlo]Fot. Łukasz Pęcak[/zrodlo]
Kiedy jednak amatorskie zdjęcia mają rację bytu?
Profesjonalnie produkowane zdjęcia są często przeplatane – w zależności od strategii marki – z amatorskimi zdjęciami typu backstage, z życia marki. Mogą to być ujęcia ważnych wydarzeń lub zdjęcia pokazujące codzienną pracę ludzi w firmie. Taki content prezentujący markę od drugiej, tej mniej oficjalnej strony ma zazwyczaj za zadanie ocieplenie jej wizerunku i nadanie firmie bardziej ludzkiej twarzy. Tu nikomu nie przeszkadza, a wręcz wskazana jest, fotografia amatorska, surowa i w pełni „prawdziwa”.
Na co zatem zwrócić uwagę tworząc zdjęcia do internetu? Jakich błędów nie popełniać?
Tworząc zdjęcia do internetu trzeba przede wszystkim przeanalizować potrzeby naszej marki. Dobrze jest opracować strategię, która będzie spójna i określi dos and don’ts dla działań w poszczególnych kanałach. Najważniejsze jest poznanie swoich odbiorców i dopasowanie do nich treści, szczególnie w firmach typu B2C. Tylko skierowany do konkretnego targetu przekaz dobrej jakości ma szansę zaintrygować klienta i zapaść mu w pamięć.