Tytuł jest nieco kontrowersyjny, bo kontrowersja jest doskonałym słowem, od którego powinniśmy wyjść, zaczynając rozważania o elektronicznej rozrywce. Bo kiedyś tak rzeczywiście było - gry były trywializowane i określane jako „odmóżdżająca” rozrywka dla „nerdów” i osób bez ambicji.
Nikt się tym specjalnie nie chwalił, rodzice karcili pociechy tekstami „zostaw już ten komputer” zrozpaczeni, że ich latorośle jednak dosłownie zapuszczą korzenie przed biurkiem. A jeśli już nawet pojawiał się artykuł w szerokich mediach, to dotyczył problemu uzależniania czy wpływie na agresję u młodych. Wykapane brzydkie kaczątko. Co się takiego stało, że pod koniec 2017 roku, w szanującym się medium „Marketer+” pojawiają się peany na cześć gamingu i esportu?
Gaming nam wyrósł, wydoroślał, spoważniał. Powstaje coraz więcej gier, jest coraz więcej graczy, turniejów dla profesjonalistów i pasjonatów…
Zauważyli to również marketerzy, którzy coraz śmielej poczynają na tym rynku.
Słuchaj „Marketer+” Podcast
A skoro już jesteśmy przy reklamodawcach…
Początkowo (i jakby z naturalną konsekwencją) przy rozrywkach związanych z grami pojawiały się marki technologiczne (od sprzętu przez peryferia oraz inne precjoza, które takiemu graczowi, czy był profesjonalistą, czy nie – stanowiły o jego być albo nie być) i producenci gier, jako drugi, niezbędny element.
I tutaj właśnie pełnego sensu nabiera porównanie do „Brzydkiego Kaczątka” – kiedyś dosłownie i w przenośni nieatrakcyjne, teraz jest pięknym łabędziem, upierzonym w 16 milionów graczy. To jest na tyle wspaniały okaz, że nie ma możliwości, aby nie pojawiły się przy nim marki spoza tzw. branży. Tylko jak (wiedząc, że gamer to gatunek wyjątkowo wybredny, ma wbudowany radar na bzdury i lubi kolekcjonować i/lub dostawać rzeczy) wprowadzić je do tego zamkniętego świata?
Głównym zadaniem jest przekonanie do owego produktu lub marki graczy. Gracze natomiast powinni polubić markę, która będzie na co dzień obecna w ich życiu, będzie wspierać ich pasje i idoli (gamerów, zawodników esportowych, drużyny).
Myśl przewodnia – być autentycznym!
Dlatego pracując na co dzień z brandami, które nie są endemiczne w stosunku do rynku gamingowego, działania komunikacyjne powinny zostać zaplanowane tak, aby gracze powoli i naturalnie zaczęli zauważać, że dany produkt/marka jest w gamingu. Sama obecność to jednak nie wszystko.
Marka powinna być naturalnym partnerem konsumenta w momentach, kiedy wszystko idzie do przodu, ale też tam, gdzie nie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Gdy ulubiona drużyna przegrywa czy wygrywa, dziele się z tym znajomymi, dzwoniąc do nich z telefonu u fioletowego operatora i popijam sukcesy i porażki orzeźwiającym napojem z zielonej puszki… ☺
Za sukcesem sponsora musi iść autentyczność
Jeżeli marka będzie prawdziwa w świecie gamingu, naturalnie uzyska szacunek, zarówno graczy, jak ich idoli. Inwestycja marek jest motorem napędowym rozwoju rynku – inspiruje, rozwija, daje nowe możliwości i wprowadzać nowe rozwiązania (eventy, doświadczenia VR, nowe drużyny czy postawienie największej ligi esportowej na polskim podwórku).
Ze współpracy z tytułowym „Brzydkim Kaczątkiem” mogą wyjść wspaniałe projekty, zarówno z perspektywy rynku gamingowego, ale również KPI marketerów. First movers mają ogromną szanse zapisać się w historii marketingu i w konsekwencji postawić na swojej półce nagrody za innowacje i efektywność działań marketingowych.
Jak to zrobić? Dowiesz się na konferencji IAB HOW TO: Gaming & Esport już 6.12 w Warszawie.
Autor artykułu: Justyna Borkowska, Mediacom