„Dzieci mają niesamowity radar na fałsz. Jako marketerka wiem, że z nimi po prostu nie da się udawać” – o budowaniu niezapomnianych doświadczeń i zrozumieniu zmieniających się potrzeb rodzin, a także o tym, jak łączyć edukację z zabawą i dlaczego obserwacja gości jest sercem działań marketingowych opowiada Ewa Chwierut, dyrektor Parku Zatorland.

Ewa Chwierut
Dyrektor Parku Zatorland.
Słuchaj „Marketer+” Podcast
Jak wyglądała Pani droga zawodowa do miejsca, w którym dziś się Pani znajduje? Co sprawiło, że to właśnie marketing i branża rozrywki dla dzieci stały się Pani zawodową pasją?
Jestem osobą żywiołową i nie lubię się nudzić w pracy, zatem wybór branży rozrywkowej nie był przypadkowy. To bardzo ciekawy sektor biznesowy, choć oczywiście również ogromnie wymagający – a to dlatego, że rządzi nim dynamika. I ta dynamika z jednej strony mnie fascynuje, a z drugiej determinuje nie tylko tempo, ale i kreatywne podejście do pracy.
W rozrywce, zwłaszcza tej dla całych rodzin, zmiany zachodzą niezwykle szybko. Pojawiają się nowe technologie – dziś mamy dostęp do narzędzi, o których jeszcze kilka lat temu nikt nie marzył. Mierzymy się też ze zmianami stylu życia. Trendy związane ze spędzaniem wolnego czasu bardzo szybko ewoluują – i to tak po stronie rodziców, jak i dzieci.
To wszystko przekłada się na konieczność nieustannego dostosowywania strategii – także, a może przede wszystkim marketingowych – i kreatywnego podejścia do potrzeb gości Zatorlandu. Żeby spełnić rosnące oczekiwania, trzeba ciągle pogłębiać wiedzę i poszukiwać nowych sposobów na budowanie lojalności klientów i świadomości marki oraz na prowadzenie skutecznej komunikacji z całymi rodzinami. To one leżą u podstaw nowych projektów, których realizacja daje mi ogromną przyjemność. Także dlatego, że łączy w sobie tak wiele aspektów – marketingowych, komunikacyjnych, biznesowych, psychologicznych i socjologicznych. Zatem bycie marketerem i ambasadorem marki jest niejako wpisane w pracę w świecie rozrywki.
Co więcej, w tej branży nietrudno również o satysfakcję – dziecko, które się dobrze się bawi, ma zadowolenie wypisane na twarzy. Uśmiechnięte, szczęśliwe dzieci spotykamy u nas codziennie. Codziennie zatem dostajemy dodatkowe nagrody za naszą pracę. A jeśli pojawiają się łzy, to są to łzy smutku spowodowane tym, że zabawa w Zatorlandzie dobiegła końca.
Zarządza Pani marketingiem w miejscu bardzo nietypowym – gdzie trzeba myśleć nie tylko o sprzedaży biletów, ale też o emocjach dzieci, zaufaniu rodziców, wartościach edukacyjnych. Jakie wyzwania wiążą się z tą rolą?
Najtrudniejsze jest zadbanie o potrzeby wszystkich dzieci. Dla nas to nie jest tylko puste hasło, ale misja, którą rzeczywiście realizujemy. Zależy nam na tym, aby w naszym parku miejsce dla siebie znalazły wszystkie dzieci – i te, które szukają adrenaliny, i te, które chcą się nauczyć czegoś nowego. Nie zapominamy też o dzieciach, które w parku rozrywki nie szukają wielkich emocji, a chcą się wyciszyć, zrelaksować, spędzić trochę czasu na uboczu. Chcemy zaopiekować w takim samym stopniu wszystkie te grupy. Co więcej, robimy wszystko, aby oferta była dla nich każdego roku bogatsza.
Nasza praca wymaga od nas zatem nie tylko wyobraźni i kreatywności, które pomogą nam w rozszerzaniu zestawu atrakcji, ale też – a może przede wszystkim – empatii i zrozumienia, czego dzieci, tak przecież różne, oczekują od Zatorlandu.
Ten wysiłek przekłada się na ogromną satysfakcję, kiedy widzimy uśmiechy na twarzach dzieciaków odwiedzających nasz park – bo naprawdę na co dzień z uwagą obserwujemy, jak dzieci korzystają z atrakcji, jak na nie reagują, które miejsca odwiedzają najczęściej.
Park Zatorland to miejsce o bardzo zróżnicowanej ofercie – od strefy dinozaurów przez mitologię i świat owadów, aż po lunapark czy miasteczko ruchu drogowego. Jak z perspektywy marketera zarządza się tak szeroką tematyką?
Nie będę ukrywać – to jest naprawdę duże, ale szalenie interesujące wyzwanie. Mamy tak wiele fantastycznych stref i tak różnych odbiorców, do których trzeba trafić, na których potrzeby trzeba odpowiedzieć.
Kluczem do sukcesu jest dla nas strategia oparta na solidnych badaniach. Bez niej wszystkie nasze działania byłyby chaotyczne. Jednak wiedząc, dokąd dążymy, do kogo mówimy i co chcemy przekazać, możemy skutecznie budować nasz przekaz.
Strategią nadrzędną jest dziś parasolowa marka połączona z precyzyjną segmentacją i elastyczną komunikacją. Nasza główna marka – Zatorland – obiecuje wszechstronną rozrywkę i edukację. To miejsce, w którym każdy znajdzie coś dla siebie, niezależnie od wieku czy zainteresowań. W naszych materiałach zawsze podkreślamy, że to idealne miejsce na wspólny wypad pełen niezapomnianych wrażeń. Dzięki temu budujemy poczucie, że Zatorland to cel sam w sobie, a nie tylko zbiór kilku atrakcji.
Oczywiście najważniejsza w tej strategii jest jej aktualność. Nieustannie dostosowujemy ją do potrzeb odbiorców, ale też do priorytetów samego parku. I to jest chyba największym wyzwaniem dla mnie i dla mojego zespołu: ciągła obserwacja tego, jak nasz park i naszą komunikację odbierają dzieci i rodzice; jak zmieniają się ich oczekiwania.
Musimy być bardzo czujni, bo pracujemy z emocjami, głównie z emocjami dzieci. Dużą część naszych działań obejmują badania, obserwacje i ewaluacja. Bez niej nie rozumielibyśmy zmieniających się potrzeb, przez co stalibyśmy się nieskuteczni.
Jak definiujecie swoją główną grupę docelową – i dzieci, i ich rodziców? Jakie są ich potrzeby, oczekiwania, wartości, które bierzecie pod uwagę, tworząc ofertę i planując komunikację?
Kiedy zaczynałam pracę w Zatorlandzie, myślałam, że mam jedną grupę docelową: dzieci. Szybko jednak przekonałam się, że mówimy do bardzo różnych odbiorców, którzy mają różne oczekiwania, a co więcej – o których sposobie spędzania wolnego czasu decydują w dużym stopniu rodzice i opiekunowie. W rzeczywistości musimy zatem trafić z naszą komunikacją i działaniami także do rodziców, biorąc pod uwagę potrzeby każdego dziecka i rodziców. A one nieustannie się zmieniają. Park zaczynał swoją działalność 16 lat temu. Niby to niedużo, ale w kontekście tego, jak dzieci spędzają wolny czas, i jak rodzice chcą, aby ten czas spędzały – to naprawdę przepaść.
Z jednej strony oderwanie dzieci od ekranów i zachęcenie ich do tego, aby wyszły z domu i weszły w interakcję twarzą w twarz z rówieśnikami, to niezwykłe wyzwanie. Z drugiej – podobnym wyzwaniem jest zachęcenie rodziców do tego, żeby wybrali właśnie Zatorland. Dlaczego? Bo oczekiwania rodziców też rosną: chcą, żeby dzieci spędzały czas w sposób wartościowy, żeby wspólne wyjścia zbliżały rodzinę, żeby uczyły, żeby dawały przestrzeń do poznawania świata i siebie nawzajem. Żeby pokazywały, że świat realny też jest fajny. To dlatego wciąż rozszerzamy naszą ofertę, idziemy w edukację, strefy relaksu, atrakcje dla osób w różnym wieku, z różnymi oczekiwaniami.
Jakie metody badania odbiorców stosujecie w Zatorlandzie? Czy opieracie się na badaniach, trendach, a może na rozmowach z rodzicami i dziećmi na miejscu?
W Zatorlandzie nie działamy intuicyjnie – choć intuicja jest dla marketera niezmiernie ważna. Nasza strategia opiera się na solidnych badaniach i ciągłej obserwacji. To nie jest tylko formalność, ale serce naszych działań.
Regularnie przeprowadzamy ankiety online wśród naszych gości po wizycie, zbieramy dane demograficzne i behawioralne. Dają nam one szeroki obraz. Ale to, co naprawdę nas wzbogaca, to badania jakościowe – rozmowy z rodzicami i dziećmi na miejscu. Nic nie zastąpi bezpośredniego feedbacku, spontanicznych komentarzy czy obserwacji, jak maluchy reagują na konkretne atrakcje. Czasem to jedno zdanie rzucone przez zmęczonego, ale szczęśliwego rodzica, czy okrzyk zachwytu dziecka daje nam więcej inspiracji niż najszersze dane.
Jesteśmy na bieżąco z globalnymi i lokalnymi trendami w branży rozrywki, edukacji i technologii. Patrzymy, jak zmieniają się oczekiwania wobec parków tematycznych, jakie są nowe technologie w wystawiennictwie czy jakie formy interakcji najbardziej angażują dzieci. Analizujemy, jak dzieci spędzają wolny czas poza domem i co może je odciągnąć od ekranów.
Mój zespół i ja spędzamy dużo czasu w parku, po prostu obserwując. Gdzie dzieci się zatrzymują? Co je fascynuje? Gdzie rodzice robią najwięcej zdjęć? Gdzie szukają odpoczynku? Te drobne obserwacje często prowadzą do dużych zmian w ofercie czy w komunikacji.
Jak ta wiedza przekłada się potem na konkretne działania marketingowe?
Jeśli widzimy, że rośnie zapotrzebowanie na spokojniejsze strefy, promujemy nasze alejki spacerowe i miejsca relaksu. Kiedy dzieciaki są zachwycone nową atrakcją w lunaparku, od razu włączamy ją do kampanii w mediach społecznościowych. Badania nad typami rodzin, które przeprowadziliśmy w ubiegłym roku, pozwoliły nam precyzyjnie dopasować kanały i treści do każdej z wyodrębnionych grup, wiedząc, co dla nich jest wartością. Ciągła adaptacja jest podstawą naszej strategii.
W Zatorlandzie pojawiają się niestandardowe pomysły, takie jak np. policjant w miasteczku ruchu drogowego. Skąd czerpie Pani inspiracje do takich rozwiązań?
Bardzo lubię niestandardowe pomysły, zwłaszcza że one przyciągają uwagę ciągle poszukujących nowości dzieci. Inspiracje czerpię zewsząd – z codziennych obserwacji, z dziecięcej wyobraźni, z trendów, ale też z rozmów w naszym zespole. Bardzo wierzę w burzę mózgów i otwartą komunikację – każdy pomysł, nawet ten najbardziej szalony, jest u nas mile widziany.
Poza tym praca z dziećmi i dla dzieci tak naprawdę nigdy się nie kończy. Nie zostawiam myślenia o nowościach w ofercie za drzwiami biura. Tak naprawdę nieustannie – nawet nieświadomie – obserwuję rodziny na placach zabaw, w centrach handlowych, w autobusach, na ulicach. Codzienność jest pełna inspiracji – wystarczy się na nią otworzyć.
Co ważne, zarząd naszego parku jest bardzo otwarty na takie nowe propozycje. Jeśli zaproponowany pomysł pasuje do Zatorlandu, wpisuje się w naszą misję, odpowiada na potrzeby naszych gości, wnosi coś unikalnego i jest zwyczajnie wykonalny, dostajemy zielone światło na realizację.
Które z takich autorskich, nietypowych działań najlepiej „zagrały”? Czy są jakieś kampanie, akcje lub elementy oferty, z których jest Pani szczególnie dumna?
Jestem dumna z wielu naszych działań, ale jeśli miałabym wskazać te, które „zagrały” wyjątkowo dobrze, to na pewno będzie to wspomniany przez Panią policjant. W naszym miasteczku dzieci uczą się zasad ruchu drogowego, poruszając się w pojazdach napędzanych siłą mięśni po wyznaczonych i oznakowanych ścieżkach. Do tej pory robiły to na własną rękę, od tego roku jednak nad wszystkim czuwa animator w stroju policjanta, który poucza, wystawia mandaty i nagradza. I to jest absolutny hit.
Dzieciaki dosłownie oblegają tego policjanta. Zamiast obawiać się autorytetu, traktują go jak bohatera i nauczyciela. Podchodzą do niego z ciekawością, zadają mnóstwo pytań. Widać, że naprawdę zależy im, by dowiedzieć się jak najwięcej. Animator w uniformie z pasją tłumaczy im zasady, odpowiada na nurtujące pytania i w praktyce pokazuje, jak bezpiecznie poruszać się po drogach. To nie jest sucha teoria z książki – to żywa lekcja, która zapada w pamięć i daje doświadczenia, które pozostają z nimi na długo po opuszczeniu parku.
Zatorland promuje się jako miejsce przyjazne każdemu dziecku – także dzieciom w spektrum, dzieciom wysoko wrażliwym, z różnymi potrzebami sensorycznymi. Jakie konkretne działania podejmujecie, aby takie dzieci i ich rodzice czuli się w pełni zaopiekowani?
Inkluzywność to dla nas nie tylko hasło, ale głęboko zakorzeniona wartość. Doskonale rozumiemy, że dzieci są różnorodne – tak samo, jak różnorodne są ich potrzeby. Chcemy, aby Zatorland był miejscem, gdzie każde dziecko czuje się bezpiecznie, zrozumiane i w pełni zaopiekowane. Celowo tworzymy więc spokojne, sensorycznie wyważone przestrzenie, gdzie dzieci mogą się wyciszyć, odpocząć od bodźców i zregenerować się. To są ciche alejki, specjalnie zaaranżowane miejsca siedzące z dala od zgiełku parku czy kąciki relaksu.
Nasi pracownicy są regularnie szkoleni z zakresu świadomości sensorycznej i różnych potrzeb dzieci. Uczą się rozpoznawać sygnały przeciążenia i wiedzą, jak reagować, oferując wsparcie, empatię i alternatywne rozwiązania.
Cały park jest zaprojektowany tak, by oferować zarówno atrakcje „wow!”, jak i te, które są spokojniejsze. Każdy może zwiedzać park we własnym tempie i w dowolnej kolejności. Zadbaliśmy o to, aby nasze główne strefy tematyczne miały osobne wejścia, jeśli więc dla kogoś muzyka i rollercoastery to za dużo, może od razu iść do Parku Mitologii, gdzie jest ciszej, czy po prostu wybrać się na relaksujący spacer wzdłuż jeziora. Dajemy wszystkim możliwość indywidualnego odkrywania świata oraz współpracy i interakcji, np. podczas warsztatów czy zwiedzania parku w grupie z przewodnikiem.
Mówi się, że dzieci od razu wyczuwają fałsz. Co dla Pani jako marketerki oznacza autentyczność w komunikacji z dziećmi? Jak tworzyć przekaz, który będzie dla nich atrakcyjny, ale też szczery i wartościowy?
Szczerość jest absolutnie kluczowa. Dzieci mają niesamowity „radar na fałsz”. Jako marketerka wiem, że z nimi po prostu nie da się udawać. To dlatego komunikujemy dokładnie to, co oferujemy. Jeśli obiecujemy wielką przygodę z dinozaurami, to musi być to doświadczenie, które rzeczywiście poruszy ich wyobraźnię i dostarczy emocji. Nie koloryzujemy, nie przesadzamy – pokazujemy, co jest naprawdę.
Mówimy językiem prostym, jasnym i pełnym energii, ale bez spoufalania się czy nadmiernego infantylizowania. Wizualnie stawiamy na żywe kolory, dynamiczne ujęcia i bohaterów, z którymi dzieci mogą się utożsamić. Filmy i grafiki muszą oddawać prawdziwą radość i fascynację.
Kiedy promujemy strefy edukacyjne, robimy to w sposób, który nie brzmi jak nudna szkolna lekcja. Pokazujemy, że nauka może być ekscytującą przygodą, pełną odkryć i interakcji. W komunikacji stawiamy na emocje – pokazujemy radość, ciekawość, ekscytację, zdziwienie. Dzieci reagują na emocje, a my chcemy, aby Zatorland kojarzył im się z pozytywnymi uczuciami.
Co więcej, nasz przekaz zawsze zawiera element bezpieczeństwa i zaufania. Rodzice muszą czuć, że to miejsce jest bezpieczne i sprzyjające rozwojowi, w którym dzieci czują się swobodnie i komfortowo.
Tworzymy więc przekaz, który jest zaproszeniem do przeżycia czegoś wyjątkowego, a nie tylko reklamą. Skupiamy się na tym, co dzieci naprawdę cenią – na zabawie, odkrywaniu, poznawaniu nowych rzeczy i na wspólnym czasie z bliskimi. W ten sposób budujemy nie tylko świadomość marki, ale też autentyczną więź i zaufanie, które jest dla nas najważniejsze.
Zatorland aktywnie współpracuje z różnymi partnerami – mediami, instytucjami, markami. Na czym te współprace polegają i co Wam dają?
Naszym głównym celem jest dotarcie z informacją o Zatorlandzie do jak najszerszej grupy osób – i to się sprawdza. W tym roku przeprowadziliśmy dwie duże akcje z innymi markami, m.in zostaliśmy partnerem promocyjnym filmu „Jurassic World: Odrodzenie”. Tematyka filmu, który jest opowieścią o dinozaurach, współgra z naszą ofertą, zatem współpraca z dystrybutorem była dla nas naturalnym wyborem – i to wyborem bardzo trafionym. W tym przypadku promowaliśmy przede wszystkim nasz Park Ruchomych Dinozaurów – byliśmy z informacją o nim na wielu eventach organizowanych przed premierą filmu, które zgromadziły wiele rodzin i o których pisały szeroko lokalne media. W ramach tych eventów wyświetlaliśmy filmiki o dinozaurach w strefach relaksu oraz przekazaliśmy wejściówki do Zatorlandu jako nagrody do wygrania w konkursach.
Każdego roku zresztą przeznaczamy pulę wejściówek do naszego parku do rozlosowania w konkursach organizowanych przez różne media. To zwiększa naszą rozpoznawalność i pozwala nowej grupie osób poznać ofertę Zatorlandu.
W tym roku ruszyliśmy też z programem partnerskim dla organizatorów wycieczek. Połączyliśmy w pakiety oferty Zatorlandu, Term Bania i Kopalni Soli w Bochni, dzięki czemu organizatorzy i uczestnicy wycieczek mogą korzystać ze specjalnych zniżek. To przyciąga więcej grup zorganizowanych nie tylko do naszego parku, ale do całej Małopolski.
Która kampania lub inicjatywa partnerska przyniosła ciekawe efekty – nie tylko wizerunkowe, ale też realnie przyciągnęła odwiedzających?
Przed tegorocznymi wakacjami zorganizowaliśmy akcję partnerską z Lidlem. Użytkownicy jego aplikacji mogli przez cały czerwiec zakupić bilety do Zatorlandu w specjalnych cenach. Akcja zakończyła się podwójnym sukcesem. Z jednej strony rzeczywiście przyciągnęła wiele osób, które zdecydowały się na skorzystania z takiej promocji. Z drugiej pokazała nam, że Zatorland cieszy się dużym zainteresowaniem rodzin z okolic dość odległych od Zatora. Okazało się, że wiele osób jest gotowych przejechać naprawdę wiele kilometrów, by spędzić czas w naszym parku. Dzięki temu wiemy, że warto rozszerzyć nasze działania marketingowe na tereny, których do tej pory nie braliśmy pod uwagę.
W marketingu do rodzin trzeba często mówić dwoma językami – językiem dziecka i językiem rodzica. Jak udaje się Wam to pogodzić?
To jest esencja marketingu parków rozrywki – sztuka godzenia perspektyw. Muszę przyznać, że to jedno z najbardziej intrygujących, a jednocześnie najbardziej satysfakcjonujących wyzwań w mojej pracy. Dzieci i rodzice, choć jadą do Zatorlandu razem, mają często zupełnie inne motywacje i potrzeby. Naszym zadaniem jest, by każdy z nich znalazł w naszej komunikacji dla siebie coś, co go przekona.
Jesteśmy tam, gdzie są nasi odbiorcy – i ci mali, i ci dorośli. Oczywiście, musimy być obecni w social mediach, gdzie rodzice szukają inspiracji i poleceń. To tam pokazujemy dynamikę lunaparku, uśmiechnięte twarze dzieci na karuzelach, ale też spokojne ujęcia z Parku Owadów, które zachęcają do obserwacji. Korzystamy z mediów tradycyjnych – prasy, radia – oraz portali internetowych i aplikacji zakupowych, które są dla rodziców źródłem informacji o promocjach. Widzimy się na lotniskach i w kinach – wszędzie tam, gdzie rodziny spędzają czas i są otwarte na nowe doświadczenia. Nie da się jednak w każdym poście, tekście czy na każdym billboardzie opowiedzieć o wszystkim. Kluczem jest klarowny, ale zróżnicowany przekaz.
Choć marka Zatorlandu jest spójna i obiecuje wszechstronną rozrywkę, wiemy, że musimy rozmawiać z różnymi grupami docelowymi w ich języku. Na dzieci działa przede wszystkim obietnica przygody i intensywność doznań. Pokazujemy im dynamikę lunaparku, realistyczne dinozaury czy bohaterów, z którymi mogą się utożsamiać, używając języka pełnego magii i odkryć. Stawiamy na ekscytujące wizualizacje i sensoryczne konkrety. Chcemy, by widziały beztroską zabawę i swobodę, co naturalnie pobudza ich wyobraźnię i chęć doświadczania.
Z kolei do rodziców mówimy językiem wartości, bezpieczeństwa i wspólnego doświadczenia. Akcentujemy walory edukacyjne naszych parków, pokazując, że nauka może być fascynującą przygodą. Podkreślamy dbanie o bezpieczeństwo, komfort i czystość, a także elastyczność oferty dopasowaną do różnorodnych potrzeb dzieci – od tych szukających mocnych wrażeń, po te wymagające wyciszenia. Rodzice dowiadują się o Zatorlandzie jako miejscu, gdzie mogą budować niezapomniane wspomnienia i zacieśniać więzi rodzinne, jednocześnie wiedząc, że ich dzieci są w pełni zaopiekowane.
Jak zmienił się sposób, w jaki dzisiejsi rodzice podchodzą do spędzania czasu z dziećmi? Jakie mają oczekiwania wobec miejsc takich jak Zatorland w porównaniu z tym, co obserwowała Pani kilka lat temu?
Tak jak wspomniałam, te oczekiwania bardzo się zmieniły w ciągu kilkunastu ostatnich lat. Dziś nie chodzi już tylko o to, żeby zapewnić dzieciakom kilka godzin beztroskiej rozrywki. Rodzice są bardziej świadomi różnorodnych potrzeb dzieci. Wielu wychowuje dzieci w spektrum. Inni na co dzień mierzą się z problemem zaproponowania pociechom czegoś, co będzie dla nich równie atrakcyjne jak to, co oferuje im świat wirtualny. A jak już znajdą taką propozycję, chcą, by przekonała młodych ludzi do tego, że odejście od komputera i spotkanie się z innymi młodymi i dorosłymi ludźmi daje wartość. Że przebywanie w naturze jest ekscytujące.
W ubiegłym roku przeprowadziliśmy badania, które pozwoliły nam zidentyfikować rodzaje rodzin i ich oczekiwania. W efekcie wyróżniliśmy pięć głównych typów rodzin: tradycyjne, wspierające, zadaniowe, delegujące i niekonsekwentne. Każda z nich szuka w Zatorlandzie czegoś innego.
Rodziny tradycyjne stawiają na stabilność i rytuały – dla nich liczy się wspólnota, znane miejsca i pamiątkowe zdjęcia. Rodziny wspierające wybierają czas pełen sensu – z edukacją, eksploracją i relacjami w centrum. Zadaniowe lubią aktywne, dynamiczne atrakcje z efektem „wow”, a wolny dzień planują jak sprawną misję. Delegujące wolą, by ktoś zorganizował wszystko za nich – cenią gotowe rozwiązania i spokój. A niekonsekwentne? Te żyją chwilą – spontanicznie, z potrzeby złapania oddechu i odrobiny wspólnej radości.
Dla każdej z tych grup mamy przygotowaną ofertę – ścieżki edukacyjne, interaktywne wystawy, alejki spacerowe, kolejki i parki linowe, kino 5D, place zabaw, warsztaty. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Jakie są najbliższe plany parku – zarówno jeśli chodzi o nowe atrakcje, jak i działania marketingowe? Czy pojawią się jakieś nowe pomysły, które mogą zaskoczyć odwiedzających?
Zatorland konsekwentnie się rozwija i nieustannie proponuje rodzinom nowe atrakcje. W przyszłości planujemy mocno zmodernizować Muzeum Szkieletów i Skamieniałości z wykorzystaniem nowoczesnych technologii, takich jak np. interaktywne ekrany dotykowe czy rozszerzona rzeczywistość.
Co ciekawe, Zatorland jest położony na bagnistych terenach. To daje nam ogromne możliwości, które wykorzystujemy na co dzień. Bujna zieleń i woda pozwoliły nam np. umieścić Park Ruchomych Dinozaurów w fascynującym otoczeniu. Nasze dinozaury naturalnej wielkości nie tylko się ruszają i wydają dźwięki, ale również wyglądają na odwiedzających zza drzew, z mokradeł, czasem przelatują wśród liści nad głowami gości. To wszystko robi niesamowite wrażenie.
Teren, o którym wspominam, to także zbiorniki wodne. Na jednym z nich posadowiliśmy nasz Park Mitologii, który można zwiedzać z poziomu barki pływającej pomiędzy figurami greckich bogów.
Poza tego typu atrakcjami mamy także lunapark z karuzelami. W przyszłym roku rozbudujemy tę strefę. Pojawią się nowe urządzenia rozrywkowe, w tym nowy rollercoaster i karuzela „merry-go-round”, a w pakiecie z nimi rodzinna karuzela „Filiżanki”. Na pewno nie zabraknie emocji!
Materiał partnera
Rozmawiała: Patrycja Gabis
Czytaj także:
- Peter Wilken: Strategia marki to nie dokument – to podróż
- Krzysztof Szkarłat (Mera Spa): Założenie dobrej jakości, uporczywości i czasu pozwala stworzyć efekt kuli śnieżnej [szczerze o marketingu]
- Jacob Cass: Branding to inwestycja, a nie wydatek
- Robert Kozielski: Świat się zmienia, więc przed marketerami stoi wiele wyzwań
- Aleksandra Gębarowska: Młodzi ludzie są inni niż w reklamach i marki muszą ich zrozumieć